Żydowski Nowy Jork

W Nowym Jorku mieszka bardzo dużo ortodoksyjnych Żydów. Wcześniej spotkałam się z nimi podczas wizyty w Izraelu wiele lat temu, więc nie byli dla mnie zaskoczeniem (pisałam już na Just Like NY o Williamsburgu, gdzie jest bardzo duża społeczność żydowska). Co nie znaczy, że pewne kwestie związane z ich kulturą nadal mnie nie zadzwiają. Jak choćby dzieci. To co charakteryzuje ich rodziny to liczba dzieci, która zwykle oscyluje w rejonach…10. Tak. Na ulicach NY widuję mamę zwykle z max. Piątką (wyobrażacie sobie zabranie 10 do metra?). 

Na święta udałam się do miejscowości Monroe, która jest w stanie Nowy Jork, godzinę drogi od Manhattanu. To typowa żydowska miejscowość, gdzie przed każdym domem widzicie tyle dzieci ile u nas na podwórku przedszkola. Ich liczba powyżej 10 to tu norma. W czasach kiedy kobiety zastanawiają się jak poradzić sobie z jednym, nie mogłam ogarnąć jak to jest możliwe, że można mieć ich aż tyle. 

Oczywiście te kobiety zwykle mają kogoś do pomocy, w większości domów są panie sprzątające (z Europy Wschodniej, Gruzjii, Albanii). Jeśli chodzi o opiekę to podobno system jest taki, że starsze dzieci, nawet te 3-letnie, opiekują się młodszymi. Normą tu jest, że chodzący od niedawna dzieciak nosi noworodka, i wygląda przy tym jakby spacerował sobie z lalką. 

Ich mężowie bardzo dobrze zarabiają, ale to nie wszystko. I tu jest trick. Ponieważ żydowskie małżeństwa nie są respektowane przez tutejsze prawo (małżeństwa zawierane są w ich obrządku religijnym), Żydówki traktowane są jak samotne matki, co oznacza, że każdego miesiąca dostają $400 na jedno dziecko. Szybka matematyka i możecie obliczyć ile „samotna matka” dostaje miesięcznie. Do tego dochodzi także pensja męża. Nie twierdzę, że wykarmienie takiej gromady nic nie kosztuje, o praniu nie wspomnę (detergenty zapewne kupowane są na kilogramy), ale przyznam, że taka pomoc od państwa nie jest bez znaczenia. Dzieci bardzo dużo czas spędzają w szkole, bywa, że chłopcy wracają i o 20 do domu, ale nadal pomimo takiej pomocy i tak bardzo trudno mi to sobie wyorbazić. 

Szef mojego kolegi miał dwie żony, więc ma teraz….26 dzieci… Nie wiem jak to możliwe, nie pytajcie.

Share: