Selfie w biegu, czyli jak się bawić na Governors Ball

Po raz kolejny wybrałam się na festiwal muzyczny Governors Ball (tym razem tylko na jeden dzień) i po raz kolejny musze powiedzieć, że pod względem muzycznym było po prostu super. Ale… No właśnie: dwie rzeczy powodowały, że aby przetrwać musiałam wołać na pomoc mojego wewnętrznego Buddę.

Numer 1, czyli obecne dosłownie wszędzie nastolatki (tudzież dwudziestki, choć chwilami trudno było orzec różnicę), które biegały z jednej strony na drugą, z trudem utrzymując uwagę na więcej niż dwa utwory. Miałam wrażenie, że udany występ dla nich to taki, który akurat pasuje do wrzucanego na Instagram selfie. Ich cykl wyglądał w przybliżeniu tak: piosenka – zdjęcie – media społecznościowe –  następna piosenka – zapalenie trawy – kolejne zdjęcie (bo przecież jest tak śmiesznie) – i znów Instagram. Bieg. Powtórz. Gdzie biegły…? Nie wiem. Następny wykonawca? Toaleta? Grupowe selfie? To zagadka dla mnie do teraz. Aż miałam ochotę zamruczeć jak stara babcia: „Gdzie te czasy, gdy przychodziło się posłuchać danego artysty i stało się zahipnotyzowanym, z telefonem głęboko upchanym w plecaku?”.

Numer 2,  o którym który już wspomniałam: zapach trawy i papierosów. Nie palę ani jednego ani drugiego i zupełnie mnie to nie interesuje, a do tego jestem bardzo wrażliwa na wszelkie zapachy i nie pomógł mi nawet fakt, że była to przecież plenerowa impreza. Znalezienie choćby jednego miejsca (sic!) wolnego od przyduszania jednym bądź drugim typem dymu graniczyło z cudem! Byłam o krok od zwrócenia uwagi grupce, która stojąc tuż przy mnie w tłumie, zaczęła palić skręta. Powstrzymałam się tylko z jednego powodu – wiedziałam, że zaraz pobiegną dalej (nie pomyliłam się). Albo się starzeję, albo powinnam była się napić.

P.S. Florence and the Machine świetni, tak jak to sobie wyobrażałam; Chromeo lepsi niż się spodziewałam; moje odkrycie to MØ, której muzyka jest bardzo obiecująca. Wyspa Randall, na której odbywa się festiwal, też jest idealnym miejscem – nie traci się tam czasu na przemieszczanie się pomiędzy scenami, wszystko jest bardzo przystępne. Nie trzeba też wydawać pieniędzy na transport, bo można podjechać metrem. Czy pójdę w przyszłym roku? Zapewne tak – i znów na jeden dzień.

Share: