Gdy czasem słyszę, że ktoś próbuje porównywać życie w Polsce do życia tutaj, a później czytam kilka nowojorskich historii, to zaczynam mieć wątpliwości czy takie porównania w ogóle mają sens – przepaść jest po prostu za duża.

Jedna z nich jest o Hamptons, czy o popularnym, oddalonym o kilka godzin od Manhattanu miejscu, do którego udają się często zamożni nowojorczycy (tam też udawały się bohaterki serialu „Sex and the City”). Hamptons to kilka niewielkich miejscowości położonych obok siebie, charakteryzujących się okazałymi domami i znanymi nazwiskami wynajmujących (lub posiadających) te domy. Mieć tam rezydencję jest oczywiście w tzw. dobrym tonie. Gdy nadchodzi lato, połowa bogatych mieszkańców NY tam wybywa. 

Mieszkańcy Hamptons mają teraz problem, bo nastała nowa moda na taksówki. Z tą różnicą, że taksówkami są śmigłowce, które noszą nazwę Blade. Podobno są bardzo hałaśliwe i zakłócają spokój mieszkającym tuż przy lotnisku. Blade działa podobnie jak Uber (popularna firma taksówkowa), nawet nazywana jest powietrznym Uberem. Ściąga się aplikację (do tej pory ściągnęło ją ponad 20 tysięcy ludzi)i wybiera się datę i godzinę na kiedy potrzebny jest przelot. Podróż dzielona jest  z innymi współpasażerami, dlatego jej koszt spada. Spada do $350 – $600 za 40 minutowy przelot do/z East Hamptons. Oprócz Blade’a, jest też śmigłowiec Bounce, który transportuje pasażerów na lotnisko JFK, za symboliczną kwotę $700. Śmigłowce odchodzą z 30. ulicy przy rzece Hudson, a towarzystwo jest zróżnicowane. Zanim pasażerowie wystartują, dostają drinki w plastikowych kubkach, które tuż przed startem oddawane są pilotowi, który oddaje je z powrotem pasażerom tuż po wystartowaniu (kwestia regulacji prawnych, a nie logiki). Tuż przed wejściem do śmigłowca następuje obowiązkowe zdjęcie, taka poza nazywana jest „ w stylu Bon Jovi”, bo podobno zespół z niej słynie.

Plus jest taki, że historia o korzystających z Blade’a przedstawiona była jako ciekawostka także dla większości nowojorczyków. Zdziwilibyście się jednak, dla jak wielu ludzi tutaj nie była to żadna ciekawostka, ale po prostu: szara codzienność.

Share: