Na tropie zboczeńca

Wydaje się, że Nowy Jork jest duży, a jednak dzięki mediom społecznościowym może skurczyć się w sekundę. 

Jednym z bardziej popularnych stron w NY jest Gothamist.com. Zwykle są pierwsi z informowaniem o wszystkich zdarzeniach w Wielkim Jabłku.  Parę dni temu wyświetlił mi się na facebooku ich link o jednym zboczeńcu, który onanizował się siedząc naprzeciwko dziewczyny w metrze linii N, po czym zaczął ją śledzić, gdy wyszła z pociągu by opowiedzieć o całym zdarzeniu pracownikowi metra. Dziewczyna zdołała zrobić mu zdjęcie, napisała do Gothamist , a ten opublikował to wraz ze zdjęciem (na szczęście go nie znałam). Ponieważ ja mogłam być tą dziewczyną, zaczęłam czytać komentarze i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam, że jeden z pierwszych komentarzy był od dziewczyny, która ze wstydem się przyznała, że parę miesięcy temu wyszła z nim na randkę, poznali się na portalu Ok!Cupid (jednym z popularniejszych portali randkowych, o którym pisałam na Just Like NY). Ponieważ randka była dziwna, do drugiej nie doszło, ale oczywiście (popularna procedura chłopaków w NY) dostała zdjęcie jego penisa następnego dnia. Zaraz po tym komentarzu ludzie zaczęli ją prosić, aby zgłosiła go policji (choć niektórzy uważali, że to „kablowanie”). Dziewczyna ich uspokoiła, że Gothamist już się do niej zgłosił i że skontaktowała się także z Policją. Wszystko w przeciągu niecałej godziny od momentu pojawiania się artykułu. W kolejnych komentarzach dziewczyna wyjaśniła, że nie pamięta jego imienia i nie ma jego numeru telefonu, ale pamiętała gdzie mieszkał i pracował. Komentujący dziękowali jej, choć byli i tacy, którzy twierdzili, że to zabija „prawdziwy Nowy Jork”. Nie wiem jaką prawdę nosi ich Nowy Jork, ale mój ma trochę inną. 

Miałam na tym zakończyć ten wpis, ale gdy weszłam na stronę, by odszukać link do artykułu zobaczyłam, że sprawa miała finał. Chłopak publicznie przeprosił, tłumacząc, że był pod wpływem różnych środków (zapewne popularnej w NY kokainy) i nic nie pamięta (szanse, że ściemniał, nie są bynajmniej znikome). Obiecał zgłosić się po profesjonalną pomoc.

http://gothamist.com/2015/06/16/subway_masturbator_sorry_my_bad.php

Choć wszędzie wpychająca się technologia trochę mnie denerwuje, to przyznam, że w tej formie bardzo mi odpowiada. Całe zdarzenie przypomniało mi, że mój ukochany Nowy Jork to nie tylko miasto marzycieli, ale i wariatów, a naszym wspólnym zadaniem jako mieszkańców jest wzajemne informowanie się o zagrożeniach. Media społecznościowe bardzo w tym pomagają.

Share: