Radość kupowania i łatwość oddawania

Muszę przyznać, że zakupy w Nowym Jorku to przyjemność. Z jednego, bardzo ważnego powodu – wszystko można zwrócić. Kupujesz bez strachu, że w domu dopadną cię wątpliwości. Może i dopadną, ale pozbędziesz się ich wraz ze zwrotem danej rzeczy do sklepu następnego dnia lub następnego miesiąca. Pamiętam, kiedy pierwszy raz kupiłam buty, które w domu okazały się rozczarowaniem i przez tydzień bałam się je zwrócić – tym bardziej, że wyrzuciłam metkę z kodem. Weszłam do sklepu jak na typową Polkę wychowaną w komunistycznym kraju przystało, z przygotowanym wcześniej wytłumaczeniem (ćwiczyłam je co najmniej 20 razy) i położyłam buty na ladzie zaczynając: ”Chciałabym je zwrócić, ponieważ…” Pani mi przerwała mówiąc: „Ok”, wzięła paragon, zeskanowała, przyczepiła nową metkę i oddała mi gotówkę. Wszystko trwało może 2 minuty. Opuszczałam sklep niemal w podskokach. 

Parę dni temu kupowałam Magic Bullet (świetne urządzenie do soków i smoothies, które szczerze polecam), gdy zastanawiałam się, który model wybrać Pani z obsługi podeszła do mnie mówiąc: „Proszę spróbować ten, jeśli nie będziesz zadowolona to zwrócisz, proszę tylko zatrzymać paragon. Pudełko możesz wyrzucić”. Gdy odchodziła odwróciła się i powiedziała: ”Właściwie to paragonu też nie musisz mieć, ale wówczas zabiorą Pani 20%”. To już zupełnie pozbawiło mnie wątpliwości i stałam się posiadaczką wspaniałego urządzenia.  Nie ma we mnie strachu, bo wiem, że nie tylko mogę go zwrócić, ale mogę go zwrócić kiedy chce. Tak, takie jest właśnie prawo konsumenta w Nowym Jorku – jeśli po pół roku stwierdzę, że jednak mi nie pasuje wezmę je pod pachę i oddam bez konieczności przygotowywania wytłumaczenia i co ważniejsze – bez lekceważącego spojrzenia ze strony pani ekspedientki. Co za ulga.

Share: