Krok 59 – Czy jesteś w stanie zostawić za sobą starą wersję siebie…?

Mam to szczęście, że mam kilkoro przyjaciół, z którymi dzielę swoje lęki, troski, łzy i momenty szczęścia. Są to przyjaciele, z którymi mogę przechodzić mój emocjonalny rollercoaster. To bardzo ważne, bo zarówno oni, jak i ja zdecydowaliśmy się coś zmienić w naszym życiu. Postawiliśmy na rozwój. I, kurczę, muszę przyznać, że jest to trudne. Im więcej się o sobie dowiadujemy; im dokładniej rozpoznajemy to, nad czym musimy popracować, tym bardziej dostrzegamy, jak jest to trudne. A najtrudniejszą częścią jest tak naprawdę oderwanie się od starej wersji siebie. 

Jesteśmy tak zżyci z tym, co myślimy o sobie, że uwierzenie w nową wersję nas samych wymaga niesamowitej ilości energii. I będę z Wami szczera – są dni, kiedy zupełnie nie wiem, skąd ją czerpać. Są takie dni, kiedy najzwyczajniej brak źródła, bo wszystko już się wyczerpało. Wiesz, że jesteś inteligentny; wiesz, co powinno być zrobione, ale jakimś cudem wciąż wracasz do starej wersji siebie. I nagle wszystko, czego nauczyłeś się do tej pory, po prostu znika. Wiesz co prawda, że gdzieś tam jest, ale po prostu nie możesz się do tych rzeczy dostać. I nic nie pomaga. Taki stan trwa zwykle kilka dni. Kilka pustych dni, w których samobiczujesz się i chce ci się cały czas płakać bez powodu (nie wspominając o tym, że czujesz się całkowicie bezwartościowy). 

Chciałabym, aby istniała jakaś uniwersalna recepta na to, jak wrócić na właściwy tor. Chciałabym, aby istniała jakaś technika takiego powrotu. Ale obawiam się, że nie ma takiej, która zadziała na nas wszystkich. Tym, co ja robię, jest strategia powrotu do wdzięczności. Jestem wdzięczna za to, co już mam. I nie ukrywam – to nie zawsze wystarcza, ale na pewno pomaga. To bardzo dobry początek. To, co robię, to patrzę w niebo i mówię: „Dziekuję za kolejny dzień”. Uśmiecham się, bo cieszę się, że widzę; że chodzę; że mogę pracować i być sobą. Jestem wdzięczna za to, że oddycham.

Trzy tygodnie temu miałam wypadek. Nic poważnego. Akurat padało i poślizgnęłam się na schodach do metra (to zdarza się wielu ludziom każdego dnia). Uderzyłam o schody głową, plecami i udem (myślę, że wypadek wyglądał dość spektakularnie). Gdy wstałam, ledwo byłam w stanie oddychać. Wróciłam do domu zła, ale głównie przerażona – bałam się, że coś sobie złamałam i że nie będę mogła wstać następnego dnia z łóżka. 

Następnego dnia wstałam co prawda, ale wszystko mnie bolało. I jak zawsze w takich momentach, miałam tylko jedną myśl – bardzo chciałam, aby było tak, jak przedtem i że samo to sprawi, że będę szczęśliwa. Wiem, że jest to poniekąd klisza, ale ten wypadek pozwolił mi trochę przestawić moje myśli na inne tory (a pamiętam, że tego dnia zamartwiałam się głupimi sprawami). Jak to ktoś mądry powiedział – 90% rzeczy, o które się martwisz, w ogóle się nie wydarzy. I nagle zaczęłam tak samo myśleć o rzeczach, które nas dołują; tych, które wykreowaliśmy w naszej głowie. Prawdopodobnie 90% z nich nie jest nawet prawdą. Próbuję Wam tym postem powiedzieć mniej więcej coś takiego: zamiast poświęcać swoją uwagę na rzeczy, które nie istnieją, lepiej będzie, gdy skupicie się na TERAZ. Tym, co masz tak naprawdę, jest ten właśnie moment. Dlatego rozglądnij się. Co widzisz? Kogo widzisz? Czy te rzeczy, o które się zamartwiałeś, są aby na pewno prawdziwe…? Dlaczego wybierasz grzebanie się w przeszłości czy stresowanie się o przyszłość, zamiast wybrać radość z teraźniejszości? Kiedy nadchodzą te dziwne dni, wracam do DZIŚ. Bo tylko DZIŚ jest prawdziwe. Wszystko inne znajduje się sferze fantazji. To, co sugeruje (także sobie), brzmi: wykorzystaj w pełni swoje dziś. Badź bardziej obecny, a zobaczysz jak świat wokół ciebie zacznie się zmieniać. A pod dzisiejszym DZIŚ jest kolejne DZIŚ – i także skup się na nim, kiedy nadejdzie. A także na kolejnym dniu… I zacznij tak toczyć tę piłkę. Obserwuj, jak zmienia się twój sposób myślenia. Z czasem staje sie to łatwiejsze, ale niestety ten proces nie kończy się, tak jak nigdy nie kończy się proces samorozwoju. 

Jeszcze w pełni do siebie nie doszłam po wypadku (mimo to na szczęście zaczęłam pływać), ale polepsza się. I to jest właśnie to, na czym postanawiam się skupiać. Teraz.

Share: