Nowojorski styl

Jest jeden mit dotyczący Nowego Jorku, który muszę obalić – Nowy Jork to podobno „stolica mody”. Nie widzę tego; nie widzą też tego ci, którzy przybywają do miasta żółtych taksówek jako turyści. Moja mama wręcz powiedziała, że „ludzie tutaj chodzą ubrani byle jak”. Ci, którzy tu mieszkają i choć trochę interesują się modą, cieszą się na myśl o wizycie w Londynie, Paryżu, Mediolanie, bo „w końcu zobaczą prawdziwą modę na ulicy”. I zgadzam się z tym – mody należy szukać w Europie. Oczywiście spotkacie na ulicach takich, którzy mają na sobie fantastyczne kreacje (przecież w tym mieście żyje ponad 8 milionów ludzi i co najmniej kilku milionerów!), ale większość jednak ceni wygodę, która często przejawia się właśnie w bylejakości. Jeśli chcecie zobaczyć dobrze (i drogo) ubranych ludzi, udajcie się do Soho, które dla mnie jest dzielnicą mody Nowego Jorku.

Mimo to muszę przyznać, że jest coś takiego jak styl nowojorski, który bardzo lubię i który pozwoliłby mi poznać nowojorczyka w innych zakątkach świata. Tak sądzę, ale pewności nie mam: oglądając ostatnio zdjęcia z różnych stron świata, zaczynam się zastanawiać, czy ten styl nie jest przypadkiem takim „urban style”, który wyróżnia ludzi mieszkający w metropoliach.

Czym się charakteryzuje? Ma kilka elementów. Przede wszystkim kolor: czarny, biały, często też szary i czasami beż. Obowiązkowym elementem jest dżins. Nowojorczycy uwielbiają nakrycia głowy – wszelkiego rodzaju kapelusze i czapeczki, tzw. bejsbolówki są w szafie większości. Każdy nowojorczyk ma też kilka par trampek (sneakersów) i koniecznie skórzane botki lub buty do kostki. Podejrzewam, że najczęściej kupowanym ciuchem jest biały t-shirt. No i oczywiście skórzana kurtka, najczęściej czarna, pod którą często znajduje się hoodie, o którym już pisałam na Just Like NY. Doskonale ten styl reprezentuje jedna z moich ulubionych marek (na którą nadal oszczędzam), Rag & Bone.

Generalnie dominują stonowane kolory, dżins i skóra, które ożywiane są ciekawymi akcesoriami, na czele z okularami przeciwsłonecznymi. Ciuchy zwykle są luźne, niespecjalnie podkręślające kształty, dające wrażenie, że ubrało się to, co akurat  miało się pod ręką. Wbrew pozorom większość tych ciuchów to dobre marki, które kosztują trochę więcej, niż na to wyglądają. Lubię ten styl, bo tak naprawdę wszystko idzie ze sobą w parze i pasuje zarówno na ulicę, na spotkanie towarzyskie i na randkę. I dziwnym trafem zawsze wygląda się modnie.

Share: