W poszukiwaniu seksu

Ze względu na znany na całym świecie serial, słowo seks jest jednym z pierwszych słów, które przychodzi do głowy na myśl o Nowym Jorku. A jak to jest z nim naprawdę? Dokładnie tak, jak pokazał to serial. Pisałam ostatnio na Just Like NY o stronach randkowych, ale tak naprawdę nie potrzebujecie ich tutaj, aby miło spędzić noc. Lub dzień. Lub dzień, a później noc. Wystarczy pójść do baru. Raz poszłam do klubu The Groove w West Village posłuchać, jak śpiewa moja koleżanka i nie minęła minuta, a już pierwszy facet podszedł do mnie, oferując drinka. Gdy któregoś razu zdecydowałam się zostać w klubie Le Bain sama, bo moi przyjaciele byli zmęczeni i zdecydowali się wracać, naliczyłam 5 facetów (różnych narodowości i atrakcyjności), którzy próbowali mnie przekonać, że to z nimi spędzę lepszy czas niż tańcząc sama. Innym razem poszłyśmy z moją koleżanką do klubu Fat Baby w Lower East Side i wystarczyło przejść do toalety i wrócić, a już byłyśmy dostrzeżone. W sekundzie, w której stanęłyśmy przy barze (pozornie tylko żartując, że nie możemy znowu same płacić za drinki) usłyszałyśmy pytanie od dwóch mężczyzn, czego się napijemy.

Jedyne, czego potrzebujesz w NY, by kogoś poznać to wejść do baru z uśmiechem na ustach. I wtedy nie liczy się wygląd, rozmiar czy kolor skóry. Wielokrotnie obserwowałam sytuację w barze, gdy stało kilku mężczyzn, których rozmowa dziwnym trafem zwalniała, gdy do baru weszła kobieta. Nagle ich głowy co kilka sekund odwracały się w jej stronę. Zwykle znajdzie się jeden odważny, który po kilku minutach zacznie zagadywać, a pozostali zazdroszczą, że to nie oni zaczęli. Gdy wejdą dwie dziewczyny, szanse na rozmowę są równie duże, ale proces „zagadania ich” trwa trochę dłużej. Chłopaki obmyślają strategię. Albo może się zdarzyć, że przechodząc obok stolika chłopaków ci po prostu Cię zawołają i poproszą, abyś dołączyła do nich, zamiast wracać do domu. W drugą stronę też to działa. Byłam świadkiem sytuacji, gdy grupka dziewczyn siedzących przy stoliku obserwowała grupkę chłopaków stojących przy barze i poprosiła kelnerkę, aby postawiła im drinki. Ci dostali drinki i pomaszerowali do stolika dziewczyn. Dziewczyny także nie mają tu problemu z zagadywaniem mężczyzn, nikt nie uważa tego za coś dziwnego.

Parę dni temu zrobiłam eksperyment i poszłam sama do baru. Nie zdążyłam dojść do barmana, a już dwóch mężczyzn zapytało mnie, czego się napiję. Podziękowałam i kupiłam drinka sama (nie byli atrakcyjni). Stałam kilka minut i podszedł jeden pan z Kalifornii, jakieś 42 lata. Gdy on odszedł, podszedł kolejny, też z Kalifornii, w moim wieku i rozmawialiśmy przez godzinę. Przyznam, że miałam ubaw z tego, jak łatwe to jest. Wychodząc z baru dosłownie śmiałam się na głos.

I co dzieje się dalej? Po krótkiej rozmowie (i ocenie „czy się nada”) zwykle pada pytanie o numer telefonu. I teraz od was zależy, czy tego chcecie, czy… wolicie udać się do innego baru. 

Share: