NBA, czyli mecz drugiej szansy

Po raz pierwszy poszłam na mecz NBA w 2006 roku. Podskakiwałam z radości i piszczałam na schodach (poważnie), bo od dawna byłam fanka koszykówki i cieszyłam się, ze w końcu spełniam swoje marzenie o meczu NBA w Madison Square Garden. Umieralam z radosci, ze w końcu zobaczę na żywo tych pięknych koszykarzy (Shaq tez tam był, no i Dwayne Wade…). Sala zrobila na mnie ogromne wrażenie, początek meczu także – świetna atmosfera, wiec moja euforia trwala, ale tylko jeszcze przez chwile. Niedlugo pozniej wszystko prysło. To nie był wazny mecz, wiec chłopaki trochę za bardzo się wyluzowali i nie zobaczyłam takiej gry, jakiej oczekiwalam. Dodatkowo – i to przeszkadzalo mi najbardziej – wszyscy caly czas chodzili! Az miałam ochote wstać i krzyknąć, aby w końcu usiedli na swoich miejscach. Chodzili tam i z powrotem z jedzeniem i napojami – wszędzie widziałam hot dogi! Dawno nie bylam tak rozczarowana. Moje rozczarowanie było tak głębokie, ze przestalam ogladac mecze NBA. 

I to się chyba teraz zmieni. Na początku tego roku wybrałam się z przyjaciolmi  na mecz Brooklyn Nets do nowej hali Barclay’s Center. I tym razem wszystko zagralo. To, czego nie mogę odmowic wszelkim wydarzeniom mającym miejsce w NY, to organizacja. Wszystko zawsze idzie sprawnie, bez problemów i zgodnie z planem. Hala miesci 17tys. ludzi i była prawie pelna, a wejście do niej i dotarcie na nasze miejsca zajelo nam 10 minut (a dotarliśmy do niej zaledwie 20 minut przed początkiem meczu). Druga rzecz, która tu nie zawodzi, to show. Amerykanie sa naprawdę swietni w tworzeniu rozrywki. Sam mecz to jedno, ale to co dzieje się w przerwach – niesamowite cheerleaderki, konkursy dla widowni, smieszne wstawki z kibicami, którzy sa na trybunach – to rozrywka sama w sobie.

Sama hala wygląda imponujaco i jest tak zbudowana, ze bez względu na to jakie miejsca macie, i tak doskonale wszystko widzicie. Jest tez bardzo stroma – co stanowilo nielada wyzwanie dla mnie gdy po przerwie wracałam na swoje miejsce z dwoma piwami i dwoma…. hot dogami. No tak, tym razem to ja bylam ta, która przeszkadza, bo jak się okazało wszyscy grzecznie siedzieli na swoich miejscach i ostro kibicowali. A mnie trochę dluzej zajelo kupowanie jedzenia (dlaczego nie zjadłam przed meczem?)  i tym razem to ja zaklocalam sportowa atmosferę. Nets przegrali, ale mecz był dobry i wyrównany i cieszyłam się, ze w końcu mogę na zywo zobaczyć Dirka Nowitzkiego, który gra teraz w Dallas Mavericks. To doswiadczenie to kolejny dowod na to, ze nie należy czegosc przekreslac po pierwszej, nieudanej probie. Może jednak należy dawac druga szanse?

Share: