Dobrze być psem w Nowym Jorku

Już kilkakrotnie usłyszałam tutaj następujące zdanie: „W Nowym Jorku uważaj gdy wyrażasz swoją opinię o dwóch sprawach: o cudzych dzieciach i o zwierzętach”. I choć zapewne z pierwszym zgodzą się wszyscy – nie chcecie zadzierać z rodzicami – tak na drugie patrzycie już z przymrużeniem oka. A nie powinniście, jeśli wylądujecie w NY.

Zwierzęta, zwłaszcza psy, mają tu naprawdę uprzywilejowaną pozycję. Kocham psy ponad życie i ich dobro zawsze leży mi na sercu, ale są pewne granice, których i ja nie przekroczyłabym.

To, że NY, a zwłaszcza Manhattan, to miasto psiarzy, dostrzeżecie szczególnie rano, gdy na wpół przytomni mieszkańcy Manhattanu wyprowadzają swoich pupili. Puchowa kurtka, ciepła czapka, okulary przeciwsłoneczne i kubek kawy w ręku. Zobaczycie ich na każdym rogu. Czasem możecie się nie zorientować, że wyprowadzają psa, bo… wkładają go do wózka.  Tak, wsadzają psa do specjalnego wózka – pies zamiast chodzić, jeździ. Dlaczego? Nie wiem do tej pory.

Bardzo często zobaczycie też psy w jakimś ubraniu, od takich „casual”, do tych odświętnych – na wypadek, gdyby trzeba było pójść z psem na wystawne przyjęcie. Sklepy z asortymentem dla psów znajdziecie prawie wszędzie. Buty dla psów też cieszą się powodzeniem. Właściciele tłumaczą to ochroną ich ukochanych czworonogów przed solą, rozsypywaną tu zimą na ulicach.

Na Manhattanie napotkacie też specjalne miejsca dla psów – coś w rodzaju przedszkola (gdy właściciele są w pracy, ich pupile zostają na parę godzin bawić się z innymi psami) oraz parki dla psów – właściciele siedzą na ławeczkach, a ich ulubieńcy biegają wraz z innymi, szczęśliwymi mieszkańcami Manhattanu. Bardzo lubię te miejsca, bo przynajmniej mogę popatrzeć na szczęśliwe czworonogi. To się nazywa pieskie życie. 

Share: