To gdzie mieszkasz?

Jak myślicie: jakie są najczęstsze tematy poruszane tu podczas rozmów z (nie)znajomymi? Pogoda…? Jasne. Samopoczucie…? Bywa. Mieszkania…? BINGO! Gdzie mieszkasz? Która to stacja metra? Jak długo zajmuje Ci dojazd do Manhattanu? To nasz chleb powszedni. Nikogo pytania te nie dziwią, wszyscy je zadają, nikt nie uważa ich za niestosowne. Co więcej, naturalnym jest także pytanie o cenę wynajmu. Po standardowym „Gdzie mieszkasz?” zawsze pada: „Ile płacisz?”. Nikt się nie obrusza, tylko chwali się „swoją” ceną.

Jeśli płaci dużo, automatycznie dodaje gdzie to dokładnie jest i jakie ma atrakcje dookoła. Gdy komuś udaje się złapać tzw. okazję, czyli mieszka niedaleko Manhattanu, ma swój pokój i płaci niewiele (czyli nie więcej jak $500-$700), z przyjemnością odpowiada na te pytania, pękając przy tym z dumy. Największy podziw i entuzjazm wzbudza oczywiście mieszkanie na Manhattanie. Brooklyn już też nie jest takim złym rozwiązaniem, jak był kiedyś (choć znów zależy to od dzielnicy). Nazwę Queens wypowiada się już cichszym głosem, Bronks pada rzadko, a Staten Island praktycznie nie istnieje w tego typu rozmowach. (Nie zdziwię się, jeśli kiedyś pojadę na Staten Island i okaże się ona bezludną wyspą.)

Jeśli nie jesteś szczęściarzem i płacisz dużo, zawsze dodajesz: „Ale szukam czegoś nowego. Znajomy ma znajomego, który prawdopodobnie….”. Tu mieszkania zmienia się bardzo często. Zawsze szuka się czegoś „bliżej” (Manhattanu oczywiście) albo taniej. Zawsze jakiś znajomy albo szuka, albo może pomóc wynająć, albo potrzebuje współlokatora. 

Współlokator to często jeden z istotniejszych powodów zmiany mieszkania. Pisałam już na Just Like NY, że Nowy Jork to miasto freaków, więc szanse, że jeden z nich będzie właśnie twoim współlokatorem, są bardzo duże. Tu jest normalne, że przestrzeń mieszkalną dzielicie z innymi. Bez względu na wiek. Nikt się nie dziwi, że „pomimo trzydziestki na karku” nadal mieszkasz z kimś. Tu posiadanie współlokatora nie jest przypisane tylko studentom. Rzadko się zdarza, że mieszka się samemu. Gdy pochwalisz się takim osiągnięciem od razu usłyszysz: „Sam? Żartujesz! To ile płacisz…?!”. 

Czynsze tu są bardzo wysokie, więc na wynajem kawalerki stać niewielu. Możesz znaleźć mieszkanie jednosypialniowe  lub studio (czyli właściwie jeden pokój z wnęką, zwaną przez optymistów łazienką), ale albo musisz mieć bardzo dobre zarobki, albo będziesz mieszkał bardzo daleko od Manhattanu. Dlatego znalezienie dobrego współlokatora to jedna z kluczowych misji na początku mieszkania w Nowym Jorku. Bardzo często zakończona niepowodzeniem – na szczęście nie w moim przypadku. 

Share: