„Tylko dwa dni do piątku!”. Trzymajcie mnie mocno, bo nie wytrzymam.

Nic mnie bardziej nie denerwuje niż słaby sposób myślenia. Kiedyś edukowałam ludzi, a teraz już nie mam do tego cierpliwości, ona właśnie się wyczerpała (jak widzicie na zdjęciu).

Tak, jestem trenerem i pracuję z ludźmi, ale z ludźmi, którzy zgłaszają się do mnie po pomoc. Nie poluję na ludzi i nie proszę ich, aby się zmienili, bo tak jak już powiedziałam – jeśli ktoś nie jest gotowy, nikt nie spowoduje, że stanie się gotowy. A jest masę niegotowych ludzi. I wybieram już nie przebywać w ich towarzystwie. 

Jeden ze znaków, że ktoś nie jest gotowy na zmianę jest wtedy gdy słyszę z ich ust zdanie, które DOPROWADZA MNIE DO SZALEŃSTWA (DOPROWADZA MNIE DO SZALEŃSTWA!): „Jeszcze dwa dni do piątku”. I przysięgam, jeśli usłyszę to zdanie jeszcze raz to nie wytrzymam!!!

Właściwie to nie wytrzymałam parę dni temu. Tak się składa, że od poniedziałku do piątku spędzam trzy godziny dziennie w korporacji, z którą nigdy wcześniej nie miałam nic do czynienia. I słyszę to zdanie KAŻDEGO DNIA (liczba dni do piątku oczywiście się zmienia). I w ubiegły czwartek pewien dwudziestoparoletni chłopak popatrzył na mnie i powiedział: „Daga, już jeden dzień do piątku!” i nie wytrzymałam i zapytałam: „I co wtedy? Co dokładnie będziesz robił?”; ten się trochę zmieszał i powiedział: „Nic”; a ponieważ ja już byłam na fali kontynuowałam: „No właśnie! Nic! I odliczasz dni do „niczego”!”. Ten jeszcze bardziej zmieszany moją reakcją w końcu z siebie wydukał: „Muszę zrobić pranie”; a ja nie odpuszczałam: „I tak Cię to ekscytuje? Odliczasz dni do zrobienia prania!”. Chłopak był zawstydzony swoją odpowiedzią, a ja byłam zadowolona z wyrażenia swojej opinii. I obiecałam sobie od tej pory ją wyrażać. 

Jest masę rzeczy nie tak związanych z tą „piątkową” postawą. 

Pierwsza jest taka, że nie doceniasz swojej pracy. Masz pracę, bądź za nią wdzięczny. Jeśli jej nie lubisz, bądź jej nienawidzisz, podejmij decyzję, aby ją zmienić. Zrób plan i daj sobie deadline do kiedy chcesz go wykonać. 

Druga rzecz, która jest nie tak to fakt, że marnujesz swoje życie. Przez pięć dni czekasz na te dwa nadchodzące dni. W rzeczywistości to nawet nie są dwa dni – to tylko piątkowy wieczór i sobota. Niedziela odpada, bo strach pod tytułem „poniedziałek nadchodzi” wkracza w twoje życie i psuje cały twój nastrój. To bardzo smutne życie i przykro mi z tego powodu. Ale nie chcę Cię przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, tylko chcę uderzyć cię w twarz, abyś się obudził. Możesz umrzeć dziś kiedy tak czekasz na ten weekend. 

Trzecia rzecz, która jest nie tak z tą postawą, to fakt, że pokazuje twój słaby sposób myślenia. Twoje rozumowanie ma bardzo wątłe podstawy. Czy ty to w ogóle widzisz? Myślę, że nawet tego nie widzisz. Jeśli tego nie zmienisz, to przeżyjesz swoje życie żyjąc cudzym życiem. A to najbardziej depresyjny scenariusz jaki możesz dla siebie napisać. I nie mogę na to patrzeć. Czas przeanalizować własne życie zanim wykopiesz dla siebie zbyt głęboki dół, z którego nie będziesz się mógł wydostać.

Nie ma nic złego w czekaniu na piątek i weekend, jeśli masz jakieś interesujące plany, których nie możesz się doczekać (lub jeśli miałeś trudny tydzień). Ale jeśli czekasz na to tylko dlatego, że nie chcesz iść do pracy, do której chodzisz przynajmniej PIĘĆ RAZY W TYGODNIU, to masz poważny problem. Odmawiam już uczestniczenia w tym problemie. Nie mogę w nim uczestniczyć, nie będę w nim uczestniczyć.  

Share: