Tylko dlatego, że ty czegoś nie zrobiłeś, nie czyni tego niemożliwym.
Od prawie tygodnia jestem na Manhattanie (opiekowałam się kotem przyjaciół) i zdecydowałam się trochę zmienić moją rutynę na tę „z Manhattanu”.
Żeby było jasne, to jest moja definicja życia na Manhattanie, taka jaką zawsze sobie dla siebie wyobrażałam. Co nie znaczy, że sama tak żyję, ale co też nie znaczy, że inni tak nie żyją.
Oto co robię – wstaję dość wcześnie (między 6 a 7 rano), biorę prysznic, idę po kawę (w niedzielę też po NY Times’a) i idę do Central Parku. Moi przyjaciele mieszkają tuż przy Central Parku, co spowodowało, że moje życie stało się bardzo przyjemne. Spędzam tam ponad 1.5h chodząc, bądź siedząc i pijąc kawę i czytając. Później wracam do mieszkania, jem śniadanie, medytuję, piszę, a po 17:30 idę na rzekę Hudson na mój szybki marszobieg i kończę zachodem słońca.
Czy to brzmi jak bajka? Dla mnie tak. Czy każdy mój tydzień tak wygląda? Nie, ale ten tak wygląda (do tego nie pracuję w tym tygodniu, więc traktuję to jak wakacje). Ale tak wyobrażam sobie swoje życie i to jest moja definicja szczęścia.
W moim nadchodzącym życiu mieszkam na Manhattanie niedaleko Central Parku i zarabiam pieniądze na pisaniu i na pracy z ludźmi. To musi być wyższa niż przeciętna wypłata, bo czynsze w okolicach Central Parku są wysokie. Ale wszystko jest do zrobienia.
Wierzę, że możesz żyć takim stylem życia jaki sobie wymarzyłeś, ale to idzie z odpowiednią ceną za nie.
Po pierwsze – musisz w końcu ruszyć swój tyłek i zdecydować jaki styl życia odpowiadałby tobie i mieć odwagę za nim podążyć. Być może będzie to wymagało od Ciebie opuszczenia kraju/miasta w którym mieszkasz; zostawienia rodziny; podjęcia się gównianych prac lub prac w gównianych godzinach. I to nie tylko przez rok, ale przez sześć lub dziesięć.
Po drugie – będzie to wymagało od Ciebie zmiany. Nie możesz robić w kółko tych samych rzeczy i oczekiwać innych rezultatów. Musisz zmienić swój sposób myślenia, a co za tym idzie i siebie. Musisz zmienić pewne nawyki, zacząć sobie stawiać wyzwania, a to pociągnie za sobą stratę niektórych osób po drodze. Połowa ludzi, których znasz, nie będzie rozumiała osoby, którą się stajesz. Zmiana jest nie do uniknięcia, a strata jest jej naturalną i bolesną częścią.
Po trzecie – musisz porzucić pewne luksusy/ przywileje/ nawyki/ karty członkowskie. By dostać się do lepszego sposobu życia, musisz przez pewien czas (może być długi) zaniżyć swój poziom życia.
Po czwarte – musisz pracować nad sobą i nad projektem, który ma Ci umożliwić nowy styl życia KAŻDEGO DNIA.
Po piąte (najważniejsze) – musisz być ze sobą szczery i musisz mieć odwagę by być sobą. Widzę siebie jako pisarkę, kogoś kto pomaga ludziom zaleczyć pewne rany i jest ich przewodnikiem. To będzie wymagało ode mnie nieustannej nauki i zgłębiania nowej wiedzy. Może będę z kimś lub nie. Może on będzie mieszkał ze mną, a może będzie mieszkał gdzieś indziej. Widzę się w związku z partnerem, który wspiera drogę, którą wybrałam. Jestem bardzo szczera co do tego kim jestem i jakie mam teraz potrzeby, może moje priorytety się zmienią, ale na chwilę obecną są w tym właśnie miejscu.
Jest jeszcze kilka innych rzeczy, które będziesz musiał zrobić. Moje pytanie brzmi: Czy jesteś w stanie to zrobić? Czy jesteś gotowy podjąć te kroki nie wiedząc kiedy ten upragniony styl życia przybędzie? U mnie mija już sześć lat i jeszcze tam nie doszłam.
Każdy krok to ryzyko. Poświęcasz starą wersję siebie i zostawiasz swoje życie za plecami nie wiedząc, nie tylko czy to dostaniesz, ale czy to przyniesie Ci szczęście.
Ale zanim wypowiesz takie głupie oświadczenia jak: „Ale to jest niemożliwe!” zatrzymaj się. Tylko dlatego, że tobie nie udało się tego dokonać, nie czyni tego niemożliwym. Tylko dlatego, że to nie jest twój styl życia, to wcale nie znaczy, że ktoś tak nie żyje i że to nie przynosi mu szczęścia.
Wszystko jest do zrobienia, zależy tylko od tego jaką cenę jesteś w stanie za to zapłacić.