Sześć lat w Nowym Jorku

Po kolejnym roku życia tu, piszę o tym czego tym razem nauczył mnie Nowy Jork.

W poprzednim roku, już piątym w NY, napisałam, że w końcu należę do siebie. To bardzo wiele dla mnie znaczyło, czułam jakbym narodziła się na nowo. I zaraz po tym rozpoczął się mój proces „gojenia ran”. I o tym właśnie był mój szósty rok w Nowym Jorku.

Co znaczy proces gojenia ran? Od stycznia 2016 zdałam sobie sprawę z tego jakie są moje przekonania na mój własny temat i rozpoczęłam pracę nad nimi. Włożyłam dużo pracy w pisanie swojej historii na nowo. Trwało to ponad dwa lata. Po tym jak włożysz pracę w swoją zmianę, jak zrozumiesz kim jesteś i do czego jesteś zdolny, kolejnym krokiem do rozpoczęcia nowego rozdziału w swoim życiu jest zaleczenie pozostałych ran. 

Dla każdego przebiega to w inny sposób. Ja potrzebowałam wyizolować się, spędzić ogrom czasu tylko ze sobą, zrezygnować na jakiś czas z telewizji i internetu w swoim mieszkaniu. Nie możesz przejść przez proces transformacji i gojenia będąc non stop otoczonym ludźmi, mediami (społecznościowymi), filmami i innymi rozpraszaczami – to jest po prostu niemożliwe. To wymaga spojrzenia w głąb siebie (ale tak naprawdę GŁĘBOKO), a do tego potrzebujesz ciszy (najlepiej w naturze), a nie bombardowania siebie kolejnym bodźcami. 

Zauważyliście, że niektórzy ludzie nie są w stanie posiedzieć chwili w ciszy, tylko non stop zmuszają swój umysł do pracy? To prosta droga do tego, aby twój umysł oszalał, a twoje uczucia zostały stłamszone. A jeśli naprawdę chcesz coś zmienić, chcesz ulepszyć swoje życie, to musisz przestać to tłamsić, musisz się z tym zmierzyć. I to jest właśnie problem, dlatego tak wielu ludzi nawet nie rozpoczyna pracy nad sobą i nie wdraża żadnych zmian. 

Gojenie ran polega na wybaczeniu sobie wielu rzeczy, które zrobiłeś, a z któryś nie jesteś dumny; ze zdania sobie sprawy czego tak naprawdę chcesz i z powiedzenia „Nie” pewnym osobom, relacjom i sytuacjom, które Ci już nie służą. I – co najważniejsze – z dawania sobie ogromnu miłości. Musisz dać sobie wręcz fontannę miłości; musisz zrozumieć, że na nią zasługujesz i że jesteś jej warty. Wymaga to wielu łez i postawienia wielu granic. Niektórzy ludzie muszą odejść z twojego życia, niektóre znajomości muszą się zmienić, ty musisz się zmienić. Nic w tym procesie nie jest łatwe, ale musisz przez niego przejść sam, by zrozumieć kim się stajesz. 

Po sześciu miesiącach tego procesu czułam się bardzo mocna. Ale zajęło mi kolejne sześć miesięcy, aby tak naprawdę stać się tą osobą, w którą się zmieniałam. I dziś czuję, że jestem w dowodzeniu siebie i swojej wartości. Stałam się osobą, której wartość nie jest determinowana przez kogokolwiek i nie jest detreminowana przez warunki zewnętrzne. Ja o niej decyduję i jestem gotowa o nią walczyć. Moje stan umysłu się zmienił i nie mogłabym być szczęśiwsza i bardziej z siebie dumna, bo to zupełnie zmieniło jakość mojego życia. Dlatego właśnie pomagam ludziom dotrzeć do tego samego miejsca i będę to robiła do ostatnich moich dni. 

Share: