Jesteś w porządku

2018 był dla mnie sukcesem, bo w końcu zrozumiałam, że nic nie jest ze mną nie tak. Patrzę na siebie i w końcu widzę siebie. Zajęło mi to połowę mojego życia, ale przynajmniej zostało mi jeszcze trochę lat, aby żyć teraz inaczej.

Nie, nie oszalałam, zaraz wyjaśnię. Od 18 roku oceniałam siebie. Przytyłam, poszłam trzy rozmiary w górę i hormony przejęły moje ciało. To był także ten wiek, kiedy zdajesz sobie sprawę, że jesteś oceniany, a przynajmniej tak Ci się wydaje (właściwie to wszyscy jesteśmy oceniani, więc twoje przypuszczenia to nie iluzja). I masz dwa wybory, albo wziąć to na tzw. “klatę” (tak jak to robią niektóre kobiety – jak np. Afroamerykanki tutaj – i mieć wszystko gdzieś), albo nadal przypatrywać się sobie w lusterku w poszukiwaniu nowych usterek. Ja wybrałam tę druga opcję i możecie sobie wyobrazić, gdzie ta droga prowadzi. I zabrało mi to “tylko 18 lat”, aby wrócić na właściwe tory. 

I pamiętam dokładnie kiedy to się stało (pisałam już o tym na JLNY) – wystarczyło jedną niezwykle gorąca noc minionego lata, kiedy to wybierałam się na koncert i starałam się wyglądać idealnie (a było to niemożliwe tego wieczoru – pot spływał mi po całym ciele). Stałam sfrustrowana na rozgrzanej do czerwności stacji metra (na stacji West 4thStreet – piekle na Ziemi) i wiedziałam, że muszę się poddać. Myślałam, że poddaje się tylko na jedną noc, ale ewidentnie coś we mnie przeskoczyło. Zaczęłam zauważać zmiany w moim zachowaniu, w sposobie w jakim podchodzę do siebie, do swojego wyglądu i zdałam sobie sprawę, że…jestem wyleczona. Że nie stresuje się o moje włosy, moją skórę, moje ciało, bo wszystko jest w porządku. 

Nie pomyl mojego “w porządku” z “perfekcyjnym”. Nigdy nie było perfekcyjne i nigdy nie będzie. Nigdy nie stało się perfekcyjne, choć starałam się przez wiele lat. Perfekcyjne nie istnieje. Magazyny kłamią, media kłamią, Instagram kłamie. Mogę zrobić sobie dwa zdjęcia, w przeciągu zaledwie minuty odstepu, i na jednym będę wyglądała super seksownie, a na drugim jak straszydło (to wszystko kwestia oświetlenia i ustawienia). Więc jeśli i wy ugrzęźliscie w tym sposobie myślenia to obudźcie się. 

Problem polega na tym, że bardzo trudno się obudzić. Twoi przyjaciele mogą Ci mówić, że jesteś niesamowita i że wyglądasz wspaniale taka jaka jesteś, ale ty nadal będziesz widziała w lustrze jedynie Kopciuszka (i to z nadwagą). 

To, co mi pomogło to zdanie sobie sprawy, że im bardziej jestem z siebie zadowolona, tym bardziej jestem zadowolona z życia w ogóle i tym więcej mam ludzi dookoła siebie (także mężczyzn). Ludzie naturalnie ciagną do szczęśliwych ludzi. I zauważyłam, że ciągnie ich do mnie nie w poszukiwaniu moich niedoskonałości, które myślę, że mam, ale dlatego, że się do nich uśmiecham. A uśmiecham się, bo cieszę się na ich widok, cieszę się na rozmowę, którą odbędziemy. Skupiam się na tym momencie i jestem za niego wdzięczna (i nie myślę o tym jak mogę być perfekcyjna w tym momencie). I jestem pewna, że lubią mnie taką jaka jestem, a nie taką jaką próbowałam być. 

I jestem też pewna, że lubię także i Ciebie. Nikt nie jest tak skupiony na Tobie jak ty. Nikt nie ma większej obsesji na twój temat niż ty. I nie zapominaj – o najważniejszym – każda z tych osób też zmaga się ze swoimi niedoskonałościami. Oni także myślą, że ty ich oceniasz i niektórzy starają się być przy Tobie “perfekcyjni”. A prawda jest taka, że to czego naprawdę chcemy to połączenia i spędzenia czasu razem. Im szybciej to zrozumiesz, tym szybciej twoje życie się ulepszy. Moje się ulepszyło i dnie stały się przyjemnością. Ułatw sobie życie i odpuść perfekcyjną siebie. Nie czekaj 18 lat tak jak ja czekałam. Po prostu odpuść starą wersję siebie. 

Share: