Krok 71 – Zawsze stajesz się kimś nowym

Michelle Obama właśnie opublikowała swoje wspomnienia pod tytułem „Becoming” („Stawanie się”) i widzę tę książkę wszędzie w Nowym Jorku. Jeszcze jej nie przeczytałam, ale mam wielką ochotę to zrobić. I to nie dlatego, że pieję z zachwytu nad prezydenturą Baracka Obamy (nadal niezbyt dobrze orientuje się w amerykańskiej polityce, ale – jako typowa osoba z Europy Wschodniej – jestem sceptyczna wobec bezkrytycznego uwielbienia dla Obamy).

Powód, dla którego chcę przeczytać tę książkę, to rozmowa, którą widziałam w sieci pomiędzy Michelle a Oprah. Obejrzałam zaledwie kilka minut, ale to wystarczyło, abym zaczęła myśleć. Michelle powiedziała, że jeden z podstawowych błędów, jakie popełniamy w stosunku do dzieci (i nie tylko), to uparte pytanie ich: „Kim chcesz zostać, gdy dorośniesz…?”. Według byłej pierwszej Damy, nie powinniśmy zadawać takiego pytania. „Zawsze stajemy się kimś nowym”, powiedziała Michelle. I to zdanie mnie uderzyło; dało mi dużo ulgi. Nie chodzi wcale o to, bym czuła na sobie jakąś szczególną presję (tak, czułam ją przez wiele lat, ale niedawno się z tym uporałam i jestem naprawdę zadowolona ze ścieżki, którą obrałam). Ulga pojawiła się, bo zdałam sobie sprawę, że nie muszę się określać. W ogóle. Jeśli będę miała nadać sobie jakąś definicję, to to zrobię, ale tak naprawdę — nie muszę. Prawda jest taka, że zawsze będziesz się zmieniać. A przynajmniej – według mnie – powinieneś. Nie chodzi oczywiście o zmianę twojego moralnego kręgosłupa; mówię tylko o tym, nad czym możesz popracować. O twoim sposobie myślenia, o obserwowaniu siebie i dostrzeganiu zmian, które muszą zostać dokonane, aby dotrzeć w głąb siebie. I te zmiany wpłyną na twoje wybory życiowe.

Ten rok był wielkim wyzwaniem dla mnie, bo otworzyłam się na bycie kimś więcej. To wymagało ode mnie spędzenia dużej ilości czasu tylko ze sobą, bez żadnych dodatkowych bodźców. A gdy masz wiele czasu na myślenie w ciszy, przychodzą do Ciebie rzeczy, których się nie spodziewałeś i których w ogóle nie chciałeś. I one bolą. I w ten sposób wiesz, że docierasz bliżej do istoty problemu. Im bliżej jesteś jego źródła, tym bardziej boli i tym bardziej kusi Cię, by się poddać. Ale jak tylko to przebrniesz, czeka na Ciebie spokój, którego nigdy wcześniej nie zaznałeś. I on koi cały ten ból, który był niezbędną częścią tego procesu. I czujesz, że w końcu zaczynasz żyć. Czujesz się bardziej sobą. I żałujesz, że nie zrobiłeś tego wcześniej.

Jak mówi Michelle, każda dekada jej życia była inna. Ona była inna. I wie, że stanie się kimś nowym także w następnej dekadzie. Kiedy tak o tym pomyślisz – czy to nie jest wspaniałe, że tak naprawdę nie wiesz kim się staniesz i kim będziesz w ciągu najbliższej przyszłości? Ja uważam to za fascynujące i nie mogę się doczekać na to, co życie dla mnie przygotowało. Zamiast się tym stresować, jestem podekscytowana. Moje dekady stają się coraz lepsze, czuję swoją zmianę. Podoba mi się to, kim się stałam po tym roku. I nie chcę, aby to się skończyło. Chcę stać się kimś więcej, znowu. I znowu. I znowu.  

Share: