Musisz pocałować wiele żab, aby znaleźć… żabę, która dorasta do twoich standardów
Miałam kilku mężczyzn w swoim życiu i jakimś cudem zawsze z niego znikali (w większości przypadków z pożytkiem dla mnie). Kiedyś każde odejście wydawało mi się “końcem świata”, a teraz jest jego nowym początkiem… dla mnie samej. Ten post powstał po to, by uświadomić Wam, że jest jednak świat po tym, jak „On” zniknie. Co więcej, świat ten jest znacznie lepszy. Wiesz w nim więcej i wiesz lepiej. Każdy mężczyzna, który pojawił się w moim życiu, pojawił się w nim z jakąś lekcją dla mnie. Niektórzy byli w nim na kilka miesięcy, a inni zostali tylko na krótka chwilę (czasem było to ledwie kilka godzin). Ale wszyscy mężczyźni, z którymi byłam na randce, czegoś mnie nauczyli… o mnie samej. Właśnie nie o nich, nie o „mężczyznach w ogóle”, ale o mnie. Każdy z nich pomógł mi zrozumieć, co mi nie służy i co już nie jest dla mnie.
Czasem, kiedy myślę o niektórych z tych gości, otwieram szeroko oczy ze zdumienia i pytam sama siebie: “Jak do cholery byłam w stanie w ogóle się nim zainteresować…?”. Ale teraz wiem, że każdy z tych facetów był po to, abym mogła ukształtować moje standardy. Dowiedziałam się kilku rzeczy o swoich potrzebach: że nie chcę imprezowicza, że nie chcę gościa, który pali czy dużo pije (o narkotykach nie wspominając; palenie trawy co drugi dzień także nie jest opcją). Nie mogę być także ze sknerą. Nie chodzi o to, że chcę jego pieniędzy, ale ilekroć facet robi wielkie halo z wydawania pieniędzy, to jest to dla mnie trochę żenujące (jeśli tak Cię to boli, to zatrzymaj te pieniądze dla siebie). Uwielbiam dżentelmenów. Lubię, kiedy mężczyzna robi to, co powiedział, że zrobi i gdy jest ambitny (lenie mnie odrzucają). Nie znoszę pozerów i tych, którzy myślą, że pieniądze to odpowiedź na wszystko. (Raz poznałam jednego mężczyznę w pracy: starszy z pieniędzmi, rozmawialiśmy trzy razy – nawet nie flirtowaliśmy. Kiedy wyleciał z NY, zadzwonił do mnie do pracy, że kupi mi bilet, abym przyleciała do jego mieszkania do Las Vegas. Odjęło mi mowę, więc tylko powiedziałam: “Nie wydaje mi się”. Choć do dziś nie wiem, co by było, gdyby to Leo wówczas zadzwonił…).
Jeśli coś nie wypali i zakończysz swój związek – nie skacz z mostu. Wiem, że wydaje Ci się, że dla ciebie już wszystko się skończyło, ale zapewniam cię, że się mylisz. Skończyło się z tym konkretnym gościem. Pomyśl, jaką masz lekcję do nauczenia z tej relacji i przestań płakać. Wiem, że trudno ci w tym momencie uwierzyć w to, że będzie jeszcze ktoś inny, ale zaufaj mi – zawsze jest. I nowi ciągle się pojawiają. Ja teraz też chcę nowej krwi (sprawy z datą sprzed listopada 2018 już mnie zaczynają nudzić). Zrobiłam pewne ćwiczenie; może i tobie ono pomoże. Zrobiłam je podczas medytacji. Mianowicie: podziękowałam wszystkim mężczyznom, którzy pojawili się do tej pory w moim życiu i… pożegnałam ich na dobre. Nie nienawidzę ich, nie ma we mnie żadnej złości w ich kierunku, nie ma w ogóle żadnego powodu, abym była na nich zła – przecież tylko zrobili mi przysługę (a tak na marginesie – trzymanie w sobie złości do starych relacji krzywdzi tylko Ciebie i blokuje drogę do kogoś nowego). Podziękowałam im za to, co wnieśli w moje życie (nawet, jeśli mnie okłamali – przecież to także była lekcja) i ruszyłam dalej. Otworzyłam dla siebie nowy rozdział. Stare sposoby się zestarzały, więc czas na coś nowego. I tydzień po tym poznałam dwóch interesujących mężczyzn. Nie wiem, jak długo zostaną w moim życiu, ale jeśli planują w nim zostać dłużej (wystarczy jeden z nich, nie będę zachłanna), wówczas dopilnuję, aby to oni dosięgnęli moich standardów. A moje standardy są o tym, jak chcę być traktowana i jak chcę się czuć przy swoim mężczyźnie. Musiałam jednak pocałować wiele żab zanim te standardy ukształtowałam. I to nawet nie chodzi o to, że chcę teraz księcia (bo książąt też mam już dość). Zadowolę się żabą, ale musi mnie ona traktować tak, jak na to zasługuję.