“Pięć głównych żali osób umierających” – Żal Numer Jeden
Żal Numer Jeden to – Żałuje, ze nie żyłam życiem w zgodzie z samą sobą, a nie według oczekiwań innych.
Wypływa ze mnie wiele emocji, gdy myślę o tym żalu. Dlatego właśnie napisałam na początku tego cyklu, że ten jest kurewsko trudny. Trochę się opierałam, aby o nim napisać, bo nie jestem do końca pewna, czy będę w stanie wyrazić w pełni to co czuję.
Właśnie obejrzałam film “Brooklyn”, aby wprowadzić się w nastrój i aby być w stanie o tym napisać. Ten film naprawdę do mnie przemawia i jest moim reprezentatem żalu numer jeden.
Co sprawia, że ten żal jest tak trudny? Bo chodzi w nim o Ciebie. Tylko o Ciebie. Myśląc o tym żalu musisz całą uwagę przenieść na siebie i spojrzeć na siebie w lustrze (a nikt tego nie lubi). Bo to może być bardzo…nieprzyjemne. Bo bycie szczerym ze sobą zwykle nie jest przyjemne (jeśli naprawdę jesteś ze sobą szczery). Podejrzewam, że niektórzy z Was są teraz zdezorientowani. Bo przecież bardzo łatwo jest powiedzieć czego się chce, prawda? Przecież nie ma nic prostszego. Bierzesz kawałek papieru i wypisujesz długą listę swoich życzeń. A gdybym tak zapytała Cię – jakie życie dla siebie sobie wyobrażałeś? A co jeśli zapytałabym – jakie życie byłoby dla ciebie tym wymarzonym? Czym byś się w nim zajmował? Kim byłbyś? Czy nadal robiłbyś to co robisz teraz? Czy podążałabyś za swoją pasją/ swoim hobby? Czy rysowałbyś/ robił zdjęcia/ grał na gitarze/ pisał/ śpiewał/ zwiedzał świat tak jak zawsze chciałeś? Czym byś się zajmował?
A co jeśli następnie zapytałabym – czy robisz to co właśnie powiedziałeś że robiłbyś? Robisz to co planowałeś lata temu? Jeśli nie – co spowodowało, że się poddałeś? Dlaczego przestałeś gonić swoje marzenia? Jaką cenę teraz za to płacisz? Czy jesteś zadowolony ze swojego wyboru?
Powód dla którego tak kurewsko trudno jest żyć takim życiem jakie chciałeś, jest taki, że wymaga on od Ciebie wielu poświęceń. Aby zacząć robić to co chciałeś, musisz przejść przez mało komfortowe sytuacje, niepewność, nie wspominając o tym, że po drodze zawiedziesz bardzo wiele osób. Trudno jest bowiem chcieć nowych rzeczy i innych doświadczeń, i nie skrzywdzić niektórych ludzi/ rodziców/ przyjaciół po drodze. Kurewsko trudno jest by podjąć tę decyzję, bez żadnej pewności jak ona się dla ciebie zakończy. I bez pewności, czy te poświęcenia będą tego warte.
Wspomniałam film “Brooklyn”, bo główna bohaterka zrobiła to samo co i ja zrobiłam – opuściła swój kraj (Irlandię) by żyć na Brooklynie. Już niejednokrotnie pisałam na JLNY o trudach bycia imigrantem, więc nie chcę znowu do tego wracać. Tak jak to mówi bohaterka w filmie: „Życie w NY wcale nie jest olśniewające”, i to jest prawda, ale mieszkanie tu było moim największym marzeniem. I sprawiłam, że się spełniło. I tylko ja wiem jaką cenę za to zapłaciłam. Czy było to tego warte? Tak, bo w końcu odnalazłam siebie. Zabrało mi to pięć lat, ale odnalazłam drogę powrotną do siebie (i nie sądzę, że wydarzyłoby się to, gdybym została w Polsce). Czy zawsze byłam/ jestem pewna, że to jest tego warte? Nie, nie zawsze byłam pewna i nie zawsze jestem tego pewna. Czy zmieniłabym swoją decyzję? Nie, na pewno nie. Czy kiedykolwiek jej żałowałam? Biorąc pod uwagę wszystkie trudne sytuacje przez które przeszłam, wszystkie łzy i towarzyszącą mi niepewność – Nie, nawet przez chwilę tego nie żałowałam. Bo to było to czego bardzo chciałam. To jest to kim jestem, tu w końcu mogę być w zgodzie ze sobą. Nie wszyscy rozumieli moją decyzję (niektórzy nadal nie rozumieją), ale to już nie ma dla mnie znaczenia. Ponieważ gdy staję przed lustrem uśmiecham się, nie mam żadnych żali. Podjęłam ryzyko i choć nadal nie do końca widzę światełko w tunelu, czuję się wolna.
I tak jak napisałam to w moim poprzednim poście – nie możesz żyć w zgodzie ze sobą nikogo przy tym nie krzywdząc. To jest niemożliwe. Ale także nie możesz żyć tak jak inni tego oczekują od ciebie. Nie możesz tego sobie zrobić. Nie możesz nadal próbować zadowalać swoich rodziców czy przyjaciół. Jeśli naprawdę Cię kochają, zrozumieją, że to jest to (cokolwiek to jest dla ciebie) czego potrzebujesz do życia.
I chcę powiedzieć Ci jedną rzecz – cokolwiek to jest czego żałujesz, że nie zrobiłeś – nadal możesz to zrobić. Dopóki żyjesz, nadal możesz spełnić swoje marzenie. Może nie będzie ono na tak dużą skalę jak początkowo zakładałeś (a może i będzie), ale nadal jest do zrealizowania, jest gdzieś tam i czeka na twoją decyzję. Bo jedyne czego potrzebujesz to dokonać wyboru. Jest to kurewsko trudne, ale zapewniam Cię – żal, że tego nie zrobiłeś będzie Cię bardziej bolał i będzie Cię prześladował do ostatnich twoich dni. I kiedy będziesz leżał na łożu śmierci, o którym pisałam Bronnie Ware, przypomnisz sobie jej słowa. Tylko, że tym razem będą one wychodziły z twoich ust. I nic nie będziesz w stanie na nie poradzić.