Pozwólcie nam być kobietą, którą chcemy być

Ostatnio jadąc w metrze zaczęłam się rozglądać, jak zwykle mam to w zwyczaju (chyba, że jestem tuż przed okresem i nie mam ochoty patrzeć na kogokolwiek). Zaczęłam się dla odmiany przyglądać kobietom (rzadko mi się to zdarza) i nagle coś mnie uderzyło. Było nas prawdopodobnie około trzydziestu kobiet w wagonie i żadna z nas (ŻADNA!) nie wyglądała jak kobieta obok. Miałyśmy inne kolory skóry (ci, którzy byli w NY, wiedzą, że tu w jednym wagonie metra spotkacie ludzi o wszystkich kolorach skóry i to jest najpiękniejsze w tym mieście), inny wzrost, inne włosy, wagę, kształty. Różniłyśmy się niemalże wszystkim. Byłam jedyną blondynką. Były tam też Azjatki, Afroamerykanki, Latynoski, białe kobiety, Żydówki i Hinduski. Wszystkie wyglądałyśmy inaczej. I wszystkie byłyśmy kobietami. Popatrzyłam sobie na nas i pomyślałam: niby jak, do cholery, mamy wszystkie wpasować się w ten jedyny dominujący kanon kobiecości, który media kreują? Jak my wszystkie mamy wyglądać jak te modelki na okładkach magazynów…? No jak…? Powiedzcie mi! Przecież to niemożliwe. Nie ma po prostu szansy, abyśmy my wszystkie mogły sprostać temu trendowi. A jednak – niemalże my wszystkie – staramy się jakoś dopasować do tego obrazka. Patrzymy w lustro i zastanawiamy się, jak możemy siebie ulepszyć. Ostatnio napisałam o sztucznych twarzach, które tu widuję, ale to jest właśnie rezultat tego, o czym teraz piszę. Rezultat zaszczepienia w nas tego idealnego „obrazu piękna”, na punkcie którego zaczynamy fiksować. A im częściej spoglądasz się w lustro, tym więcej wad znajdziesz. To mogę Ci zagwarantować. 

Prawda jest taka, że naprawdę się różnimy. I nie chodzi tylko o wygląd zewnętrzny, ale o to, jakie jesteśmy. Niektóre z nas są delikatne i miłe, inne są głośne, niezależne, mówiące to co myślą. Niektóre są urodzonymi matkami, a inne są rebeliantkami. Niektóre z nas chcą podróżować, inne wolą zostać w domu. Jedne cenią pieniądze, a inne spokój i ciszę. Niektóre uwielbiają zakupy, inne wolą prostszy styl. Część uwielbia spędzać czas w kuchni, inne nie potrafią usmażyć jajecznicy. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. I wiecie co? Bardzo dobrze. Nic nie jest z nami nie tak. Nie czuj się źle, bo „nie pasujesz”. Nie czuj się źle, bo twoja siostra potrafi piec, a ty nie. Nie czuj się źle, bo zawsze otwarcie mówisz czego chcesz i jeszcze na dodatek potrafisz sama wszystko naprawić zamiast prosić o pozwolenie i pomoc. Jesteś kim jesteś i nie staraj się być kimś innym. Są rzeczy, które powinnaś zmienić, oczywiście – i zawsze jestem za tym, aby pracować nad sobą i lepiej poznać siebie – ale nie zmieniaj swojego kręgosłupa tylko dlatego, że myślisz, że „powinnaś”. 

Jeśli jesteś rebeliantką, to prawdopodobnie stabilne życie Cię nie usatysfakcjonuje. Trudno, dziewczyno, rób to, co chcesz – szalej! Jeśli wolisz spędzić czas z dziećmi, zamiast wrócić do pracy, nie czuj się winna albo mniej ambitna od swoich koleżanek. Po prostu pozwól sobie być tym, kim jesteś. Przez długi czas myślałam, że mam być taka jak ludzie oczekują; myślałam, że coś jest ze mną nie tak, bo nie chciałam tego samego, czego chcą moje koleżanki. Ale w końcu zrozumiałam, że to właśnie jest to, kim jestem: tego potrzebuję. I nigdy nie będę kimś innym. Mam opinię na wiele tematów i nie boję się jej wyrażać, mówię co myślę i jestem silna. Ale też jestem dobra i kochająca. Twój obraz mnie; tego, kim powinnam być – to nie jest mój interes. Pozwól mi być sobą. Ja pozwalam tobie być, kim Ci się żywnie podoba. I nie oczekujmy, że inni będą nami, bo to się po prostu nie wydarzy. I – na litość boską – przestańmy wszystkie próbować zmieścić się do pudełka z napisem „Kobieta”, bo to jest po prostu niemożliwe.

No cóż, jeśli już porównywać nas do pudełek, to ewentualnie jesteśmy jak to pudełko czekoladek, o którym mówił Forest Gump: nigdy nie wiesz, co dostaniesz. I na tym właśnie polega piękno bycia w obecności kobiet. Jesteśmy chodzącymi, ciągłymi, radosnymi niespodziankami – dla nas samych i dla świata wokół.

Share: