Krok 63 – Zadecyduj sama

Ostatnio usłyszałam, że jestem ponoć zdecydowaną przeciwniczką małżeństwa. I ponieważ miało to miejsce dwukrotnie w ciągu ostatniego miesiąca, czuję, że coś zaginęło w moim przekazie. 

Nigdy nie powiedziałam, że jestem przeciwko małżeństwu. Nigdy też nie powiedziałam, że jestem ogromną jego zwolenniczką. Czasem rozumiem dlaczego ludzie chcą się pobrać, a czasem kompletnie nie. Każdy ma swoje powody i uczę się je szanować. 

Mimo to jestem zdecydowaną przeciwniczką mówieniu ludziom, co mają robić – jestem orędowniczką wyboru. Moją mantrą, którą do znudzenia powtarzam na Just Like NY, jest to, że każdy ma wybór. I ten wybór dotyczy także wzięcia ślubu – bądź nie. Sugeruję jedynie, aby usiąść i zastanowić się, zanim powiesz „Tak”. Zadecyduj o tym biorąc pod uwagę także konsekwencje. Nie mam prawa nikomu mówić, czy ma wziąć ślub – tak samo, jak nikt nie ma prawa i mnie tego powiedzieć. To osobisty wybór każdego człowieka. Zauważyłam, że nie każdy nadaje się do małżeństwa, to jest moja obserwacja, i mam prawo taką posiadać. 

Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie siebie w związku małżeńskim – i to nie dlatego, że jestem singielką czy też, że boję się zobowiązania. Po prostu nie spotkałam jeszcze mężczyzny, z którym chcę zostać „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Wierzę, że gdzieś tam taki mężczyzna dla mnie jest, ale jeszcze się nie odnaleźliśmy. Może to potrwać jeszcze rok, albo dekadę – albo kolejnych 36 lat. I nie ma w tym nic złego. Nie muszę być żoną, by czuć się spełnioną czy kochaną. I to wcale nie znaczy, że to są powody dla których ty wyszłaś za mąż. Ty miałaś swoje powody i cokolwiek to było, wierz mi, naprawdę trzymam mocno kciuki, abyś była szczęśliwa (naprawdę tak czuję). Zrobiłaś to, co było odpowiednie dla Ciebie. Ja z kolei robię to, co działa w moim przypadku. I tylko tak powinnyśmy na to patrzeć, i tylko w ten sposób powinniśmy żyć. Żadna z tych sytuacji nie jest ani lepsza, ani gorsza. Istnieją plusy i minusy każdej z nich. Takie jest życie. Tak jak napisałam – wybór przynosi konsekwencje. Ja nie czerpię benefitów z bycia żoną. Ty nie czerpiesz ich z bycia singielką. Obie dokonałyśmy tego wyboru. A może bycie singielką to był najgorszy czas w twoim życiu i nie mogłaś się doczekać, aby być w małżeństwie! I bardzo dobrze dla Ciebie.

Jeśli zmienię zdanie, to dam znać – nie mam powodu, by być w tej kwestii nieszczerą. Ale także nie mam żadnego powodu, aby podążać za tłumem. To, że wszyscy coś robią, nie oznacza, że i ja muszę. Ani to też nie czyni tego właściwym. Uwielbiam zdanie wypowiedziane przez Steve’a Jobsa: „Myśl inaczej”. Mój twist do niego brzmi: „Myśl samodzielnie”. Prawda jest taka, że niektóre dziewczyny biorą ślub tylko po to, aby mieć wesele; inne robią to, bo rzeczywiście chcą spędzić całe życie ze swoim partnerem. I tak jak napisałam wcześniej – cokolwiek to jest, to nie jest moja sprawa i muszę to szanować. 

Jedyne, o co was proszę to o słuchanie własnego serca, a nie innych ludzi. Ucisz ten szum wokół siebie i zobacz czego tak naprawdę ty (TY!) chcesz. I miej odwagę, aby powiedzieć temu „Tak” lub „Nie”. Tylko tyle. To proste i cholernie trudne zarazem.

Share: