Daj im to, co oni daja tobie
Tydzień temu dostałam wiadomość od chłopaka, z którym byłam na randce… rok temu. Kompletnie nie spodziewałam się już jego obecności w moim życiu (dlatego też usunęłam numer), więc byłam trochę zaskoczona.
Poznaliśmy się na Instagramie (zobaczył jakieś moje video, napisał do mnie i była to moja pierwsza – i ostatnia jak do tej pory – randka z Instagramu). Spotkaliśmy się w Central Parku. Randka była bardzo udana i mieliśmy się spotkać tydzień później, ale „tydzień później” nigdy nie nastąpił. Po wymianie kilku wiadomości facet nagle zniknął.
Więc kiedy ostatnio napisał ponownie, pytając czy go pamiętam, odpisałam, że owszem, ale nie omieszkałam dodać, że doskonale pamiętam także fakt, że zniknął. Odpisał, że „był zajęty” (jakże by inaczej), a na moje pytanie dlaczego zdecydował się napisać właśnie teraz nie odpisał wcale, tylko zaczął wysyłać mi poranne wiadomości z cyklu „Hej, dzień dobry”. Postanowiłam więc odpuścić sprawę. Rok temu zapewne nadal odpisywałabym na wiadomości i nawet pewnie spotkałabym się z nim ponownie, ale teraz wiem lepiej. I co znaczy to „lepiej”? Wiem, że powinnam dawać mężczyznom to, co dają mnie. Wiem, że powinnam im dawać dokładnie taki sam szacunek, jak oni dają mnie. I powinnam inwestować w nich tyle samo czasu, ile oni inwestują we mnie. Jeśli facet potrzebuje roku na to, aby ponownie zaprosić mnie na randkę, to nie oznacza to niczego innego jak tylko, że nie byłam na szczycie jego listy priorytetów. Ba, pewnie nie załapałam się na tę listę (lądując zapewne na innej, pod hasłem „Opcje awaryjne”, albo „Jeśli inne opcje randkowe nie wypalą”). I nawet jeśli chodziło tylko o seks, to gość powinien włożyć w to trochę więcej wysiłku. Zwykłe „Hej, pamiętasz mnie?” mi nie wystarcza. Już nie. Rok, dwa lata temu, może i wystarczyłoby. Ale nie teraz.
Jakiś czas temu napisałam o tym, aby ustawić swoje standardy i w końcu sama zaczęłam słuchać własnej rady. Nie tylko ustawiłam standardy tego, z kim chce się spotykać, ale także: jak chcę być traktowana. Cały czas piszę o tym, że mamy wybór i naprawdę wierzę, że wszyscy mamy wybór w tym, jak pozwolimy innym siebie traktować. Dostajesz to, na co się zgadzasz. Wyjście na randkę z facetem, który zniknął na rok i nawet nie zamierza powiedzieć „Przepraszam”, nie świadczy dobrze o moim szacunku do siebie. Oczywiście, mogłabym pójść na tę randkę by po prostu się zabawić, ale nie wiem, czy potrafiłam zapomnieć, że właściwie to jestem „ostatnią jego opcją”. Mogę mieć randkę kiedy tylko chcę i wcale nie muszę czekać na nią rok.
Piszę o tym wszystkim, aby przypomnieć Wam, że to nie od was zależy, jak facet Was potraktuję: czy zabierze was na randkę, którą obiecał, czy was okłamie, czy zniknie – nad tym nie macie władzy. Ale macie całą władzę tego świata, by powiedzieć „nie” zachowaniom, które wam nie odpowiadają. I jeśli poczujecie, że to nie jest już wasz standard, nie bójcie się po prostu odwrócić na pięcie i odejść.