Gdzie jest miłość?

Miłość zajmuje ostatnio moje myśli (i podejrzewam, że  zajmowała moją podświadomość już od jakiegoś czasu) i zaczęłam się zastanawiać gdzie ją znaleźć. Wiem, że brzmi to dziwnie, bo przecież wydaje się, że nie można ot tak po prostu wyjść na poszukiwanie miłości, a jednak doszłam do wniosku, że to trochę mniej skomplikowane niż mi się do tej pory wydawało. 

Po pierwsze nie wierzę w te brednie, że „jest tam tylko ten jedyny dla Ciebie”. To nie prawda, nie wierzcie w to. Bo gdy tylko zaczniecie w to wierzyć to stworzycie sobie „wyobrażonego faceta” w swojej głowie i zamknięcie się takiej bańce. Powiedziałam „wyobrażonego”, bo gdy tylko myślicie, że wasze opcje są ograniczone, zaczynacie kreować ten mit w głowie o tym jaki to Wasz przyszły partner powinien być. I jestem całkowicie przekonana o tym, że jest to ślepa uliczka. Szanse, że spotkacie własnie kogoś takiego są ok.1%.

Więc ilu jest tam mężczyzn dla Ciebie? Uważam, że jest ich naprawdę sporo. I że spotykasz ich codziennie. Hm, więc jeśli to co mówię jest zgodne z prawdą, to dlaczego jest tak wielu singli i dlaczego ciągle szukamy miłości zamiast ją po prostu wziąć, skoro przecież tam jest? Wierzę, że to dzieje się z kilku powodów.

Jednym z nich jest ten, który wspominałam powyżej – kreujemy pewien mit, w który zaczynamy wierzyć, a to znaczy, że nie zauważamy kto jest dookoła nas. Jeśli ktoś nie odpowiada naszemu „obrazkowi”, to go po prostu odrzucamy (mówię z własnego doświadczenia, wieloletniego doświadczenia, które idzie już w dekady). 

Czasami po prostu nie jesteś jeszcze gotowy. Miałam taki rok (rok lub dwa lata temu), kiedy po prostu nie byłam gotowa – wiedziałam, że moja głowę zajmują inne rzeczy i że nie ma w niej miejsca na inną osobę. Wiedziałam, że nie byłam w stanie nic dać. Nie było miejsca nie tylko w mojej głowie, ale i w sercu i szczerze o tym mówiłam. Nawet nie zawracałam sobie mężczyznami głowy.

Kolejny powód – który jest moim niedawnym odkryciem – chcemy miłości, ale albo nie bardzo chcemy przyznać, że jej brakuje w naszym życiu albo tak naprawdę nie jesteśmy na nią otwarci. Co przez to rozumiem? Nie powiemy na głos „Chcę miłości”, prędzej powiemy „Jestem gotowy na randkowanie” czy „ Chciałabym mieć chłopaka”, ale rzadko jesteśmy w stanie powiedzieć to bardzo szczere zdanie: „Brakuje mi miłości w moim życiu”. I uważam, że wypowiedzenie tego zdania wymaga sporo odwagi, zwłaszcza, że żyjemy w czasach randkowania online, gdzie seks jest powszechną czynnością, a miłość stała się czymś wstydliwym. Ale kiedy to w końcu zrobisz, poczujesz jak ogromny ciężar spada z twoich pleców (ostatnio doświadczyłam tego dość wyzwalającego uczucia). 

A czasami tak naprawdę nie jesteś otwarty na miłość, nawet jeśli twierdzisz, że jesteś. Jesteś otwarty na partnera, którego wymyśliłeś sobie w swojej głowie (ponownie – mit; ponownie – piszę z własnego doświadczenia). Dwa lata temu napisałam sobie na kartce kilka cech, które chcę aby mój przyszły partner miał. Jedną z nich było „by był otwarty” i właśnie zdałam sobie sprawę (dwa tygodnie temu), że sama nie jestem aż tak otwarta. Chciałam faceta, ale też chciałam, aby miał konkretny „wygląd”, „kolor skóry”, „zawód” czy nawet hobby. Czy było fair oczekiwać od niego bycia otwartym? Nie bardzo. Myślę, że czas najwyższy być szczerym ze sobą. Jeśli czujesz się samotny i chcesz kogoś obok to po prostu to przyznaj. Nie musisz od razu tworzyć specjalnego posta na facebook’u na ten temat, przyznaj się przed soba. A jeśli masz jakieś specjalne oczekiwania w stosunku do przyszłego partnera, dopilnuj, że ty także je spełniasz. Ale co najważniejsze – bądź po prostu otwarty. Miłość jest naprawdę wszędzie i czasem nie trzeba „szczęścia”, wystarczy dobrze się rozejrzeć. Rozejrzyj się dookoła i nie oceniaj innych zbyt pochopnie. Ty także nie chciałbyś być oceniany, prawda? Więc nie zachowuj się tak w stosunku do osoby, której historii jeszcze nie poznałeś.

Share: