Z wizytą w Studio Warner Brothers

Wlasnie zdalam sobie sprawe, ze jako absolwentka filmoznawstwa powinnam uczynic priorytetem opisanie wizyty w Studio Warner Brothers w LA, a jednak kompletnie o tym zapomnialam. Wstyd.

Do studia wybralysmy sie w niemalze ostatni dzien naszej podrozy do Kalifornii (o której pisałam niedawno na Just Like NY bardziej szczegółowo). Moja przyjaciolka kupila wejsciowke wczesniej (trzeba zdecydowac sie na konkretna godzine) i zwiedzalysmy przez jakies cztery godziny. Działa to tak, że zostajecie przypisani do konkretnego pojazdu i podczas calego tour macie ze soba przewodnika, ktory opowiada Wam o wszystkim i zdradza troche sekretow. 

Po pierwsze: po tym, jak zobaczycie gdzie niektore dobrze Wam znane sceny byly krecone, zdacie sobie sprawe, ze “magia kina” to naprawde jedna wielka sztuczka. Czesc dzungli z “Parku Jurajskiego”, ktora w filmie wydawala sie olbrzymia, miala zaledwie kilka metrow; sceny w oceanie z innego filmu tak naprawde krecone byly w malej sadzawce; domy, ktore znacie z wielu filmow (np. dom z “Pelnej chaty”, mieszkania z “Przyjaciol” czy “Teorii wielkiego podrywu”) tak naprawde w ogole nie istnieja, wszystko jest atrapą. Wchodzicie do takiego domu (jesli w ogole mozna do niego wejsc i nie jest to wyłącznie fasada), a tam nie ma scian (aby ekipa filmowa mogla krecic), nie ma sufitu, szafki sie nie otwieraja i nie ma okien, ktore widzicie pozniej w filmie. Wlasciwie wszystko bylo sztuczne, do tego stopnia, ze w pewnym momencie dotknelam trawy, by sprawdzic czy jest prawdziwa (do tej pory nie jestem pewna). Po tym, jak minie Wam szok, nagle wpadacie w stan zdumienia, ze ludzie sa w stanie stworzyc to wszystko w komputerze. Najbardziej realnym pomieszczeniem w studio byl pokoj, w ktorym pracuja scnarzysci, bo prawda jest taka, ze scenariusz nie może być atrapą. 

Udalo nam sie zobaczyc slynna kawiarnię Central Perk z “Przyjaciol” (i choc juz nie jestem taka fanka serialu, jaką bylam kiedys, to przyznam, ze bylo to fajne doswiadczenie, zwlaszcza siedzenie na słynnej kanapie); gadzety z Harry’ego Pottera; kawiarnie z filmu “La La Land”, slynne okno z “Casablanki” (prawdziwa uczta dla kinomana, choc to takze byla atrapa); fasadę domu z “Pelnej chaty”(wnetrze domu i tak nie istnialo); pojazdy Batmana (to mnie cieszylo, wygladaly na prawdziwe). Moglysmy tez sie przekonac o co chodzi ze zmieniajacym perspektywe stolem (uzywano go w moim ukochanym “Wladcy Pierscieni”) – naprawde imponujace. Ale mysle, ze moja ulubiona czescia tej wycieczki byl magazyn, w ktorym znajowaly sie przeroznego rodzaju przedmioty uzywane w filmach. Niektore z nich mialy metke, co oznaczalo, ze zostaly zarezerwowane do konkretnego filmu (na metce znajduje sie tytul filmu i data, kiedy przedmiot bedzie uzywany). Magazyn byl swietny. 

Co ciekawe, Warner Brother Studio jako jedyne studio w Hollywood ma troche zywej zieleni: swoisty “ogrod”, ktory moze nasladowac park lub dzungle, dlatego tez inne studia czasem wypozyczaja te przestrzen. Pozostale studia tez oczywiscie chce odwiedziec, ale to juz podczas kolejnej wizyty w Kalifornii. 

Ta wycieczka przypomniala mi, jak bardzo kocham kino. I nawet jeśli w jego tworzeniu tak dużą rolę odgrywa sztuczność i złudzenie, to emocje przezeń wywoływane są prawdziwe. A to jest dla mnie w tym wszystkim najistotniejsze i takim pozostanie już na zawsze.

Full House (Pelna Chata)

kawiarnia z La La Land

okno z Casablanki 

Harry Potter

Magazyn

To jest tylko przod slynnej kawiarni z Przyjaciół, reszta znajduje sie w innej czesci studia. Za tym przodem znajduje się prawdziwa kawiarnia. 

Perspective table from The Lord of The Rings

Share: