W NY otoczona jestem bogactwem. Zeby bylo jasne – nie mowilam o moim bogactwie. Gdy tu przybywalam wiedzialam, ze bede widziala duze pieniadze, ale nie wiedzialam o  jakich pieniadzach w ogole rozmawiamy. Ostatnio udalo mi sie odwiedzic budynek, w ktorym mieszkania maja Sting i Jennifer Lopez – tuz kolo Columbus Circle, Trump Tower i Central Parku. Budynek byl oczywiscie bardzo ladny, czuc tam bylo pieniadze i wygladal jak luksusowy hotel (wszystkie te budynki tak wygladaja). Udalo mi sie tez zobaczyc jedno mieszkanie, całkiem ladne, ale nie jakos powalajaco piękne –a gdy dowiedzialam sie, ze czynsz wynosi $15000 miesiecznie, to w ogole juz przestalo mi sie podobac. Bo jak o tym pomyslycie, to jednak to k***a duzo pieniedzy. 

Sa tu restauracje, w ktorych za jeden posilek zaplacicie $500 (np. Per Se). Slyszalam tez historie o facetach z Wall Street (zresztą od tych facetow), ktorzy bez problem wydaja $2000 na butelke szampana i potrafia takich butelek kupic kilka w ciagu wieczoru. Ktoregos razu rozmawialam z kolega w barze i ten nagle wskazal na kobiete obok (nie rzucajaca sie w oczy) i zapytal mnie, na ile szacuje jej zegarek I pierscionek (odpowiedź $25,000). Sama bylam swiadkiem, gdy do baru wparowala grupa ludzi i w ciagu 2h wydała kilka tysiecy dolarow na same drinki.

I to sa ludzie, ktorych widuje w normalnych miejscach; nie mowie nawet o bogatych klubach, do ktorych nie mam nawet wejscia. Bo musicie wiedziec, ze jest tu takze zupelnie inny poziom ludzi: tych, ktorych nie zobaczycie na ulicach. Przemieszczaja sie w swoich samochodach z szoferami i mozecie ich jedynie dostrzec, jak akurat wychodza z hotelu Plaza lub z innych drogich budynkow. Oni Cie nie widza, bo najzwyczajniej w swiecie dla nich nie istniejesz. Ci ludzie nigdy nie jechali metrem; nie zrobili sami zakupow spozywczych.  Moj przyjaciel jest doradca finansowym i jego klienci glowkuja jak tu zainwestowac kilka milionow dolarow – o takich pieniadzach mowimy. Bylibyscie zszokowani, z jaka latwoscia i na co, wydawaja pieniadze. Ciuchy, meble, bizuteria to nic. Podczas gdy ty zastanawiasz się, czy wydac $100 na spodnice, oni zastanawiaja sie, czy kupic mieszkanie za $10 mln. I tu wlasnie jest roznica. Ale tak jak powiedzialam wczesniej – nie to, zebyscie musieli z nimi obcowac. Szanse, ze znajdziecie sie w ich kręgu, sa naprawde male. Musielibyscie miec duzo pieniedzy by w ogole z nimi porozmawiac. Ale wcale nie twierdze, ze nawet chcielibyscie miec cos z nimi do czynienia. Z tego, co sie dowiedziałam, to ich poziom realizmu jest zdecydowanie zbyt daleko od waszego. Wiekszosc z nich nie zrozumie spraw podstawowych dla nas, biednych ludzi. Nie wytlumaczycie im np. dlaczego musza byc o okreslonej godzinie, bo lodz ktora chca poplynac, ma okreslony grafik. Sa przyzwyczajeni do tego, ze to oni ustalaja kiedy chca sie pojawic  (poważnie: kolega opowiadal mi, jak nie mogli zrozumieć, dlaczego nie moga sie pojawic o godzinie, ktora im odpowiada). Ci ludzie nie sa np. w stanie zamowic sobie pizzy (powaznie), bo zawsze ktos to robil za nich. Wiekszosc rzeczy jest robiona za nich. Ich mozg dziala w innej galaktyce, ktorej nie bedziecie w stanie ogarnac. Oni takze nie zrozumieja tego, o czym Wy bedziecie mowic. Te dwa swiaty po prostu nie przystają do siebie. A ja zdalam sobie sprawe, ze nie chce byc czescia tamtego swiata, nawet jesli bedzie to znaczylo, ze bede musiala jeszcze troche sie pomeczyc.

Share: