Kogo spotkasz podczas dwugodzinnej jazdy metrem?

Pisałam o podróżowaniu metrem tuż po rozpoczęciu Just Like NY. Ludzie, którzy nigdy nie byli w NY, nie zdają sobie sprawy, jak wielkie jest to miasto. W ostatnią sobotę zdecydowałam sie odwiedzić mojego kolegę, który pracuje na Bronksie (północny kraniec NY). A ponieważ ja obecnie mieszkam na Brighton Beach na Brooklynie (kraniec południowy), a jego przystanek jest ostatnim na Bronksie, miałam całkiem konkretną przejażdżkę (załączam zdjęcie). Dojechanie tam zajęło mi 2 i pół godziny, czyli mniej więcej tyle, ile jedzie ekspres na linii Kraków-Warszawa. Zajęłoby mi mniej, ale to był weekend. Co to znaczy? Zwykle to oznacza jedno ogłoszenie: „Z powodu robót pociąg nie jeździ” lub „jeździ inną trasą” lub „jest znacznie opóźniony”. ZAWSZE coś jest nie tak podczas weekendu. A jeśli dodatkowo musisz przesiąść się na inny pociąg, możesz być więcej niż pewny, że w którymś momencie swojej podróży będziesz – wybaczcie mi mój język – nieźle udupiony. I nie inaczej było tym razem. Czekałam ponad pól godziny na przesiadkę i ostatnecznie musiałam zejść o poziom niżej, bo pociąg zmienił trasę. 

Kiedy spędzasz ponad dwie godziny w pociągu, z pewnością znajdziesz się w którejś z tych sytuacji,a  prawdopodobnie znajdziesz się we wszystkich naraz: 

– Kiedy nagle usłyszycie „Showtime, Showtime”, o którym już pisałam na Just Like NY. Nie zrozumcie mnie źle – mam dużo szacunku do tych chłopaków, ale gdy pojawiają się w zatłoczonym pociągu (a w weekendy pociągi są zawsze zatłoczone), to ich dynamiczne show staje się dla wszystkich udręką. 

– Kiedy nagle pociąg się zatrzymuje i słyszycie ogłoszenie, że Wasz pociąg właśnie zmienia trasę i jedzie w przeciwnym kierunku, a wy nie możecie niczego teraz zrobić.

– Kiedy nagle dziecko zacznie płakać. To praktycznie standard. Dlatego zawsze warto mieć słuchawki, bo po 20 min tego płaczu już naprawdę nie jesteś w stanie tego znieść.

– Potrzebujecie też słuchawek, kiedy słyszycie muzyków występujących w pociągu na żywo. I znowu – nie zrozumcie mnie źle – podziwiam muzyków za ich odwagę, uważam, że potrzeba jaj ze stali, aby występować w metrze (niemalże zawsze zostawiam im napiwek), ale podczas 2h jazdy możecie napotkać co najmniej trzech artystów i w którymś momencie to już jest po prostu za dużo.

– Co najmniej 3-4 osoby będą prosiły Was o pieniądze. I jest to trudne, bo z jednej strony współczujesz im i chcesz im pomóc, ale z drugiej strony – ile pieniędzy tak naprawdę możesz wydać podczas jednej jazdy metrem, nie licząc tych, które już wydałeś na miesięczną kartę?

– Jakiś pasażer nagle zacznie śpiewać. To jest pewniak. Nie wiem o co chodzi w Nowym Jorku, ale jakimś dziwnym trafem ludzie myślą tu, że potrafią śpiewać. Jestem bardzo wrażliwa na różne dźwięki (mówię poważnie, są pewne wysokie dźwięki, które naprawdę robią zamieszanie w mojej głowie) i czasem po prostu nie jestem w stanie tego znieść. I znowu – słuchawki. 

– Ktoś zacznie mówić o Jezusie i Bogu i o tym, że my wszyscy wylądujemy w piekle. Nawet nie każcie mi zaczynać pisać na ten temat. 

Nie oceniajcie naszego „odgradzania się” od wszystkich słuchawkami. Proszę, pojeźdcie codziennie metrem przez jakiś czas (moja podróż zwykle zajmuje godzinę w jedną stronę) i później pogadamy. To nie „odgradzanie się” ani „alienacja” – to po prostu sposób na przetrwanie. 

Ja jestem na dole po prawej na końcu pomarańczowej linii, a on na samym końcu zielonej linii. Ahoj!

Share: