Krok 18 – Możecie namalować swoją przyszłość

Jakie są Wasze zwyczaje na początek nowego roku? Czy macie w ogóle jakieś? Ja do tej pory nie miałam, może za wyjątkiem noworocznych postanowień, o których zapominałam zaraz po tym, jak kończył się styczeń. Ale w ubiegłym roku postanowiłam to zmienić i zrobić coś innego. 

Przeczytałam książkę ”168 godzin”, którą polecił mi mój przyjaciel Michał, i zaraz na jej początku autorka prosi czytelnika o wypisanie 100 najbardziej szalonych marzeń. Chodzi o wszystko to, co przychodzi do Waszej głowy; wszystko, czego się wstydzicie i o czym nawet boicie się pomarzyć. Większość z Was nie będzie chciała tego zrobić, bo „to głupie”, bo „nie ma sensu”. Poza tym: „co inni powiedzą”, prawda…? Po pierwsze – kogo obchodzi, co inni powiedzą? Kogo to, kurwa, obchodzi? Mamy 2017 rok, na miłość boską! A po drugie – po co mielibyście to komuś pokazywać? To jest coś dla Was. Tylko dla Was. Ja zrobiłam to, bo byłam ciekawa co przyjdzie do mojej głowy. I przyznam, że byłam zaskoczona tym, co zaczęło się w niej pojawiać. Ale jeszcze bardziej jestem zaskoczona teraz, rok później, kiedy patrzę na moją listę i widzę, że 6 z moich marzeń („najbardziej szalonych marzeń”) spełniło się przed upływem roku! Miałam co prawda nadzieję, że kiedyś się spełnią, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko! I teraz zaczęłam wierzyć, że inne także się spełnią. Bo… dlaczego nie?

Drugą rzeczą, którą zaczęłam robić w ubiegłym roku – i nadal nie skończyłam – to tak zwana „tablica z wizją”(vision board). Nie wiem, czy słyszeliście o niej; ja dowiedziałam się o niej rok temu i zdecydowałam się ją zrobić, bo – znowu – dlaczego nie…? To jest tablica, zrobiona z papieru lub dowolnego innego materiału(ja mam taką, do której mogę coś przypiąć szpilkami), do której przyczepicie obrazy rzeczy, które pragniecie posiadać w przyszłości. Jeśli chcecie rodzinę, przyczepiacie zdjęcie rodziny. Albo samochodu, domu, wymarzonej pracy, miejsca, do którego chcecie pojechać, ludzi, których chcecie poznać. Możecie przyczepić daty, które są dla Was ważne, uczucia, które chcecie czuć – wszystko to, co dam Wam szczęście. Ja przyczepiłam swój główny cel, który zajmie mi może parę lat (ale może i 10-20 lat), kilka ważnych dat, ludzi, których chcę poznać, zdjęcie pary na jachcie (bo chcę mieć faceta, który ma dostęp do jachtu) i kilka innych rzeczy. Nie wiem, kiedy te rzeczy się spełnią; to jest trochę takie malowanie swojej przyszłości. Najlepiej mieć swoją tablicę na widoku, tak abyście mogli widzieć ją każdego dnia, bo ona jest dla Was, ale jeśli nie chcecie dzielić się swoim intymnym światem z innymi, to ją gdzieś sobie schowajcie. Ale – powiem to po raz kolejny – jest 2017, macie więc prawo nie dbać o opinię innych.

Czy mam pewność, że nie jestem jakąś szaloną idealistką? Nie. I może to wszystko brzmi trochę dziecinnie. Ale, ale… co, jeśli mam rację i to wszystko się sprawdzi? Co, jeśli zawalicie tylko dlatego, że nie chcieliście rzucić tych pomysłów i marzeń tam w górę, w kosmos? Co, jeśli nie dostaniecie czegoś tylko dlatego, że baliście się marzyć? Wierzę, że wszystko mi się spełni. Widzicie moją drogę, więc możecie mi kiedyś przypomnieć te słowa. A może to ja Wam je kiedyś przypomnę. Ale najważniejsze teraz jest jedno – dlaczego tego nie zrobić? Zabawcie się i namalujcie swoją przyszłość dla siebie. Linia po linii. A potem obserwujcie, jak obrazek z Waszej ścianie powoli stanie się Waszą rzeczywistością.

Share: