Wszyscy wyglądamy tak samo, czyli co kupi nowojorczyk

Gdy przeprowadziłam się do NY, miałam wrażenie, że każdy wygląda tu inaczej i że każdy jest „unikatowy”.  Im dłużej tutaj mieszkam, tym bardziej mi się wydaje, że wszyscy wyglądamy podobnie. Oczywiście nie mam na myśli twarzy, koloru skóry, czy włosów. Chodzi raczej o sposób, w jaki się ubieramy. Już kiedyś pisałam o dwóch podstawowych barwach w Nowym Jorku – białej i czarnej – czyli o ulubionych kolorach nowojorczyków, z domieszką koloru beżowego (płaszcz lub kapelusz) i dżinsu. Bardziej jednak, niż o kolory, chodzi mi o elementy garderoby, które się powtarzają.

Wszyscy zdają się przez okrągły nosić tu „sneakersy” różnych firm, dominują jednak białe, firmy Adidas (zwłaszcza te z zielonym dodatkiem) i trampki firmy Converse. Nadal wszędzie zobaczycie beżowe buty firmy Timberland. Większość kobiet posiada kalosze firmy Hunter (chyba w końcu sama je kupię). Masę dziewczyn, zwłaszcza nastolatek, nosi dresy (jak już wspominałam, tu chodzenie w dresach jest na porządku dziennym) firmy Pink lub Abercrombie&Fitch. Kobiety (zwłaszcza białe Amerykanki) noszą takie same torebki firmy Longchamp – bardziej widoczne są w cieplejsze miesiące, ale w zimie też je dostrzeżecie. 

Gdy nadeszły zimne dni, zdecydowana większość nowojorczyków nagle wydawała się nosić (i nie wątpię, że tak samo będzie w tym sezonie) jedną kurtkę: kiedyś to była czarna kurtka firmy North Face (nadal popularna), teraz zdecydowanie dominują kurtki kanadyjskiej firmy Canada Goose (ceny zaczynają się od $600; dostępne są różne fasony). Jeśli chodzi o zimowe buty, to prym nadal wiodły UGG’s. Długo się przed nimi broniłam, ale gdy jednego z pierwszych mroźnych dni moje stopy przemarzły tak, że nie mogłam stać w miejscu, weszłam do pierwszego sklepu obuwniczego i je kupiłam. I był to najlepszy zakup ostatniego roku – moment, w którym po całym dniu na nogach zakładam je na stopy, przypomina nagłe unoszenie się w powietrzu – nie przeszkadza mi już nawet fakt, że moje stopy wyglądają komicznie. 

Nie wspominam nawet o iPhonach (mało kto używa androida) i wszelkich produktach firmy Apple, czy też słuchawkach firmy Bose. 

Na początku nie za bardzo rozumiałam tę powtarzalność; teraz wydaje mi , że w końcu pojęłam, gdzie tkwi sekret – nowojorczycy zawsze postawią na praktyczność. Dlatego gdy zaczynam dostrzegać powtarzającą się rzecz, już wiem, że ona się po prostu sprawdza. To nie jest do końca tylko kwestia marketingu: nowojorczyk ceni sobie jakość, na którą nota bene go stać, ale ta jakość musi iść w parze z praktycznością i wygodą. Jeśli macie taki produkt, to śmiało wypuszczajcie go na nowojorski rynek – z pewnością przyniesie Wam wiele zielonych zysku. 

Share: