Krok 9 – Trzy kroki transformacji ciała

Naprawdę wierzę, że prawdziwa transformacja naszego życia zaczyna sie od transformacji ciała. Trudno jest mi uwierzyć, że ktoś, kto od zawsze boryka się z nadwagą, może być w pełni usatysfakcjonowany ze swojego życia. Nawet jeśli mówi, że „jest szczęśliwy”, nie do końca mu wierzę, bo wiem jakie spustoszenie w naszej głowie czynią problemy, jakie mamy z własnym ciałem. Dowiedziałam się tego w brutalny sposób na własnym przykładzie.

Doskonale wiem, co kompleksy potrafią zrobić z pewnością siebie, bo babrałam się w nich przez całe swoje lata 20-ste. W końcu któregoś dnia powiedziałam: „Dość”. Wszystko zaczęło się od momentu, w którym zrozumiałam, że wszystko tak naprawdę zależy ode mnie. Któregoś dnia po prostu postanowiłam coś zmienić. Na początku dowiedziałam się, że jedną z podstaw utrzymania porządku ze swoim ciałem to: regularne oczyszczanie organizmu, więc zaczęłam je robić co najmniej raz w roku.  I robię to regularnie od 6 lat (kiedyś używałam program Colo Vada, teraz używam miesięcznego programu firmy Arbonne).

Drugą ważną rzeczą o której zrozumiałam, że jej potrzebuję – a zrozumiałam to dobitnie dość późno, bo dopiero w 2014 roku, to regularne ćwiczenie. Przez kilka miesiący śledziłam fanpejdż Ewy Chodakowskiej i w końcu postanowiłam przestać się okłamywać i szukać głupich wymówek i zacząć być konsekwentną. Przestałam chodzić na siłownię i zaczęłam ćwiczyć w swoim mieszkaniu, na macie, z Ewą na youtubie. Przez ponad rok ćwiczyłam program Ewy „6 minutówki” (to tylko pół godziny), a od 4 miesięcy ćwiczę „Killera” (to tylko 40 min). Dorzucam też do tego basen dwa razy w tygodniu. Ogólnie rzecz biorąc staram się uprawiać jakąś aktywność fizyczną minimum 4 razy w tygodniu (ale intensywnie) + bardzo dużo chodzę. Nagle brzuch zrobił się płaski, cellulit znika, a ciało jest coraz bardziej umięśnione – a to tylko 2 lata pracy, i to wcale nie takiej intensywnej (ale za to regularnej: rezultaty byłyby szybciej, gdybym od początku zdrowo się odżywiała).

Trzecim istotnym składnikiem jest właśnie zdrowe odżywanie się. To zrozumiałam jeszcze później, bo dopiero w marcu tego roku. Zaczęłam odżywiać się zasadowo (pisałam już o tym na Just Like NY), zapomniałam o istnieniu niektórych produktów, do tego prawie nie dotykam alkoholu. Wcale nie jest to takie trudne, jak Wam się może wydawać – alkohol nie sprawia mi już takiej przyjemności, jak kiedyś. Niestety nadal lubię słodycze, jestem też uzależniona od kawy, ale udało mi się ją ograniczyć do 2-3 kubków w tygodniu. Codziennie jednak walczę ze sobą.

Jeśli nie wprowadzicie w życie tych trzech elementów (wyłącznie jeden z nich to niestety za mało), to nic się nie zmieni, nawet nie zaczynajcie. Transformacja zaczyna się od tego jednego momentu, w którym zdecydujecie, że to jest ten czas i że jesteście gotowi. Moja determinacja, by zmienić swoje ciało, była silniejsza niż wszystko inne. I za każdym razem, gdy nie chciało mi się ćwiczyć (niemalże zawsze przez pierwsze miesiące), powtarzałam sobie, że to jedyna droga i że muszę wytrwać początek, bo późnej będzie łatwiej. I jest łatwiej, ale to nadal codzienna praca, która przynosi ból, ale też przynosi efekty, które mają o wiele większą wartość, niż się Wam może wydawać. Wierzę, że Wasze ciało i sposób w jaki na nie patrzycie i jak się w nim czujecie, może kompletnie zmienić Wasze życie. Pytanie brzmi: Na ile jesteście zdeterminowani, aby je tak naprawdę zmienić…? 

Share: