Dlaczego nowojorczycy nie lubią turystów?

Powodów jest kilka. 

1. Bo chodzą za wolno, albo nie wiedzą, jak chodzić. Gdy idziemy chodnikiem i osoba przed nami ma dziwne (czytaj: wolne) tempo, lub nawet nie próbuje wymijać innych ludzi, wiemy, że mamy do czynienia z turystą. I oczywiście irytujemy się, że „ktoś nie potrafi nawet chodzić”. Po prostu czujemy, że turyści nas spowalniają i tak naprawdę chcielibyśmy, aby wydzielono specjalne ścieżki tylko dla nich. 

2. Bo nagle, ni z tego ni z owego, zatrzymają się na środku drogi, by zrobić kolejne zdjęcie lub popatrzeć na coś, co ich zachwyci. I my właśnie wtedy z impetem na nich wpadamy, co już kompletnie psuje nasz humor. 

3. Bo wszystko ich zachwyca. A nas irytuje, że można się tak wszystkim zachwycać. To tylko Empire State Building – l tak, jest ta piosenka „Empire State of Mind”, ale się opanuj. To nie problem z turystami, tylko z nami, nowojorczykami. Bo im dłużej mieszkamy w tym mieście, tym trudniej nam się zachwycić. Bardzo szybko przywykamy do tego, że mamy te cuda każdego dnia i w którymś momencie tracimy całą radość obcowania z tym, po co turyści z całego świata się tu zjeżdżają. 

4. Bo nie wiedzą, jak się zachować w restauracji. I to jest ten największy problem, bo większość nowojorczyków w którymś momencie swojej „nowojorskiej kariery” pracowała właśnie w gastronomii. I to jest coś, czego nie rozumiem. Zwykle, jak wybierasz się do jakiegoś kraju to sprawdzasz jakie są tam „zwyczaje”, także jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju serwis. Turyści zdają się nie wiedzieć, że obowiązuje tu min. 18% napiwek i nagminnie albo nie zostawiają nic, albo zostawią max. 10%. Jeśli w NY zostawiasz 10% to znaczy, że nie do końca byłeś zadowolony z serwisu. Tak samo gdy zamawiasz piwo, obowiązuje zwyczaj, że zostawisz barmanowi choć dolara (wiem, tylko je nalał lub otworzył, ale tak to działa), gdy zrobił Ci drinka zwykle zostawiasz trochę więkcej. Turyści raczej nic nie zostawią. Tak więc zdradzę Wam, że kelnerzy i barmani nie darzą turystów sympatią i pomimo tego, że często nie spodziewają się z ich strony kokosów, to niezmiennie wyrażą swoją wzgardę nimi. Zostawcie przynajmniej 15% – oni naprawdę żyją tylko z napiwków. 

5. Napiwki to jedno, ale turyści też często nie zdają sobie sprawy z tego, że istnieje tu funkcja tzw. host’a lub hostessy, czyli osoby, która decyduje, czy jest dla Ciebie miejsce i wskazuje Ci twój stolik. Wchodzisz do lokalu i powinienes poczekać, aż host „wskaże ci drogę”. Turyści zwykle łapią za stolik, jakby ktoś miał go zaraz im odebrać. Nie zważają na to, że stolik nadal jest brudny (to jest nagminne), tylko zajmują krzesła, jakby to były ostatnie krzesła w Nowym Jorku. Teraz już nie tylko kelnerzy i barmani ich nie lubią, ale także hostessy i tzw. busboys, którzy sprzątają stoliki.  

A zatem, kiedy będziecie wybierać się do NY, wiecie już wiecie co robić – chodźcie szybko, nie rzucajcie się w oczy, udajcie, że te wszystkie mosty nie robią na was wrażenia i dawajcie duże napiwki. I będziecie jak nowojorczycy. Prawie.

Share: