Smutno się zrobiło w Stanach Zjednoczonych. Wierzę jednak, że ten smutek przyniesie coś dobrego. Zmiana musi zajść, bo dłużej tak się po prostu nie da. 

Jednej rzeczy naprawdę nie rozumiem – dlaczego jeszcze teraz, w XXI wieku, w 2016 roku, musimy przeprowadzać taką dyskusję? Dlaczego pewne rzeczy nie są jeszcze oczywiste dla wszystkich? 

Dlaczego trzeba tłumaczyć, że „życie czarnoskórych ma znaczenie”, dlaczego musimy przekonywać kogoś, że czyjekolwiek życie ma znaczenie? Dlaczego kolor skóry ma w ogóle znaczenie? 

Ostatnimi tygodniami tragedia goni tragedię. W ciągu jednego tygodnia policjanci zastrzelili niewinnych Afroamerykanów w dwóch innych miastach, później mężczyzna w odwecie zastrzelił pięciu policjantów w Dallas. Od czasu, kiedy media społecznościowe są podręcznym narzędziem codziennego użytku, dokumentowanie rzeczywistości odbywa się za pomocą transmisji na żywo, z ujawnieniem wszystkich brutalnych szczegółów. Przyznam szczerze, że nie miałam odwagi pooglądać filmików wrzucanych na facebook lub youtube pokazujących te masakry. To jest ponad moje siły. 

Przez całe Stany przetacza się teraz dyskusja na temat rasizmu. Whoopi Goldberg powiedziała w programie The View, który współprowadzi, że „jeśli nie widzisz, że to jest problem  to znaczy, że sam jesteś problemem”. Prawda jest taka, że rasizm nadal jest dużym problemem w Ameryce. Czarnoskóry prezydent nie zmienił za wiele w tej kwestii. Ostatnio pisałam, że zamieszkałam tu, by czuć się wolna. Jak się okazuje, nie każdy może czuć się tak samo wolny, nawet jeśli urodził się tutaj. Jestem imigrantką, ale jestem biała, mam blond włosy i niebieskie oczy: jednym słowem „nic mi nie grozi”. Moje szanse tu są i tak większe niż wielu Afroamerykanów. Muszę przyznać, że byłam zszokowana, gdy mój czarnoskóry kolega, urodzony i wychowany na Brooklynie, powiedział mi niedawno, że nadal bardzo trudno mu złapać taksówkę na Manhattanie! Nie mogłam w to uwierzyć. Powiedział: „Wiesz, widzą czarnego i boją się zatrzymać”. Ten sam kolega powiedział mi, że został zatrzymany, jadąc w taksówce nota bene, bo sprawdzali, „czy wszystko jest w porządku”.

Wszystko związane jest ze stereotypowym myśleniem, z którego Ameryka się nie uwolniła – że „jeśli jest problem, to prawdopodobnie winny jest czarny” albo „jeśli jest czarny, to zapewne będzie problem”. Gdy policjanci mają do wyboru białego i czarnoskórego, szanse, że oskarżą tego drugiego są bez porównania większe. Problem, jak wytłumaczył mi inny kolega, tkwi w systemie, który od lat nie działa, że czarnoskórzy są utożsamiani z problemem. Nie za bardzo znam się na „systemie”, ani na amerykańskiej polityce, ale wiem, że coś nie działa i musi się zmienić. Ale najpierw powinniśmy zacząć od siebie i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie – czy sami nie jesteśmy winni takiego sposobu myślenia?

Trochę boję się, że w obliczu Pokemonowej głupawki i nadchodzących wyborów prezydenckich, a przede wszystkim wspomnianych wyżej mediów społecznościowych, które przesuwają twoją uwagę na nowy tor co kilka minut,  dyskusja po raz kolejny może zostać głęboko zamieciona pod dywan. 

Share: