Co nas powstrzymuje przed seksem?

Jest wiele mitów dotyczących singielek i jednym z nich jest ten, że uprawiamy seks na prawo i lewo. Większość z nas nie ma tego szczęścia, ale… mogłybyśmy mieć, gdybyśmy tak naprawdę chciały. A właściwie gdybyśmy zawsze były do tego przygotowane. W Nowym Jorku wbiłam sobie do głowy jedną prawdę: Nie znasz dnia ani godziny, więc zawsze musisz być gotowa. Nie przesadzam. Poznać kogoś możesz dosłownie każdego dnia i nigdy nie wiesz, gdzie i jak to się zakończy. Kwestia jest tylko taka: czy jesteś gotowa? Nie, nie psychicznie, tylko „tam”. Ponieważ wiedziemy życie w pojedynkę, nie zawsze jesteśmy, przez co doświadczamy bardzo zabawnych i często zaskakujących sytuacji. Prawda jest taka, że nasza sytuacja „na dole” często determinuje nasze życie seksualne. 

Zdarzają się sytuację, że chcesz powiedzieć: „Tak”, seksownemu mężczyźnie, który błaga Cię, abyś wróciła z nim do domu, ale powstrzymuje cię nie tyle „moralność”, bo ta już przepadła jakiś czas temu, tylko fakt, że nie pamiętasz kiedy ostatnio byłaś na…brazylijskim goleniu. I gdy on mówi: „Proszę!” Ty myślisz: „Nie mogę ci tego zrobić”. Nawet przez chwilę myślisz, aby skoczyć do CVS’u (tutejszej drogerii-apteki), którą widzisz naprzeciwko, kupić golarkę i poprosić go o szybki prysznic przed, ale jednak powstrzymuje cię strach, że sprawy mogą potoczyć się zbyt szybko i nie zdążysz ocalić się przed tym „objawieniem”. 

Innym razem idziesz na randkę, nie przykładając uwagi do tego „co tam się dzieje”, bo „przecież to pierwsza randka i przecież ja bym nigdy…”, ale „przez przypadek” sprawdzasz sytuację przed i jednak wiesz, że nie jest tak źle. I parę godzin później, nad ranem, odbywasz swój „pokutny marsz” w środku Manhattanu zastanawiając się, czy to się naprawdę wydarzyło (wypiłaś tylko 2 drinki, więc nie masz tego luksusu, by za sytuację winić alkohol). No cóż, widocznie nie było „tam” tak źle, skoro jednak nie jesteś w swoim mieszkaniu o 6:30 rano, mijasz ludzi idących do pracy i zastanawiasz się, czy by nie zjeść kilku naleśników, bo umierasz z głodu. Czasem pożądanie wygrywa nad „drobnymi niedoskonałościami”. 

Prawda jest taka, że jeśli „tam nie jesteśmy gotowe” to znaczy, że tak naprawdę nie zależy nam na tym. Gdy w końcu udajemy się do salonu, znaczy to, że przyszedł czas, ale najpierw trzeba przejść drogę upokorzenia. Najpierw próbujemy dogadać się z innymi imigrantkami (salony kosmetyczne tu zdominowane są przez imigrantki), o co nam chodzi. Gdy już wydaje nam się, że najgorsze jest za nami jesteśmy ocenianie. Panie spojrzą na nasz „stan” i z dezaprobatą i mocnym akcentem powiedzą: „Powinnaś była przyjść wcześniej. To się robi raz w miesiącu”. Może i powinnam, ale nie chciało mi się, a teraz mi się chcę, więc jestem. Zaskakujące jest to, że jakimś cudem mężczyźni zawsze wyczują, że „jeteśmy gotowe” i szybko przyfruną. Może wysyłamy jakieś „brazylijskie feromony”? 

Share: