Ciało – sprawa kobiet

Jeśli nie znacie jeszcze Amy Schumer, to pomogę – to obecnie najbardziej popularna komiczka w Stanach Zjednoczonych. Od dwóch lat jej kariera szybuje w górę. Jej dwa ulubione tematy to jej życie seksualne i jej wagina. Ma ogromny dystans do siebie i do swojego ciała, które jest przedmiotem większości jej skeczy. Nierzadko mówi, że „nie jest idealna”; mówi o swojej nadwadze i o tym, że nie wygląda jak modelka. Amy ma kilka kilogramów więcej, ale nie ma rażącej nadwagi: jej rozmiar oscyluje między 6 a 8 (40-42), a to w Stanach naprawdę nieduży nadmiar. I to właśnie klika tygodni temu stało się tematem w mediach. Magazyn „Glamour” umieścił Amy na okładce numeru poświęconemu kobietom „Plus Size”(Rozmiar Plus). Za rozmiar Plus Size uważane są tu kobiety powyżej rozmiaru 12, więc Amy nie jest nawet blisko tej kategorii. Komiczka słusznie wypowiedziała się w mediach społecznościowych (konkretnie na swoim Instagramie), „że z całym szacunkiem do kobiet w rozmiarze Plus Size, ale ona nie uważa się za taką” i zupełnie nie rozumie, dlaczego znalazła się na okładce numeru dedykowanemu właśnie tej grupie docelowej. Magazyn „Glamour” oczywiście od razu odpowiedział, że zawsze kibicował Amy (nie tak dawno była okładkowym tematem; wcześniej Amy została nawet ich Kobietą Roku), że numer poświęcony był tematowi akceptacji własnego ciała – i w takim właśnie kontekście tam wystąpiła. Dyskusja zaczęła zataczać szersze kręgi i włączyła się do niej sama Lena Dunham (twórczyni serialu „Dziewczyny”), również znana z używania swojego „nieidealnego” ciała jako „narzędzia pracy”. Lena słusznie zauważyła, że moda zupełnie nie powinna uznawać podziału na rozmiary i zapytała wprost: „Skąd w ogóle potrzeba klasyfikowania kobiet wedle rozmiarów…? Skąd potrzeba klasyfikowania na płcie i orientacje w modzie? Czy moda nie ma służyć wszystkim?”

Podopisuje się tymi wypowiedziami. Jak sami wiecie, jestem orędowniczką zdrowego stylu życia i wysportowanego ciała i nie będę gloryfikowała nadwagi mówiąc, że „też jest normalna” (według mnie jest po prostu niezdrowa). Ale nie znoszę tego typu klasyfikacji i obsesyjnego fotoszopowania ciał, które magazyny nagminnie praktykują. Kobiety nie powinny czuć się szkalowane tylko dlatego, że nie noszą rozmiaru S. 

Nawet komiczka Margaret Cho, o której pisałam niedawno na Just Like NY, przyznała w swoim stand-upie, że gdy dostała swój show w telewizji, naciski by zrzuciła wagę były ogromne. Artystka w proteście – a raczej w formie uhonorowania swojego ciała – wytatułowała je (niemalże całe jej ciało pokryte jest teraz tautuażami, czego nie omieszkała nam pokazać podczas stand-upu, który oglądałam).  

Ciało może być głosem w sprawie (tak właśnie użyła go Margaret); może być narzędziem (tak używa go Lena); może też być obiektem żartów odsłaniających głębszy problem, z którym na co dzień muszą borykać się kobiety – tak jak robi to Amy. Ale nigdy nie powinno być używane jako narzędzie opresji w stosunku do kobiet. To są nasze piersi, nasze tyłki i nasz tłuszcz i wara od nich. Guzik nas obchodzi, że komuś może się to nie podobać. 

Share: