Walka o siebie
Od jakiegoś już czasu chciałam mieć sesję zdjęciową w Nowym Jorku. W końcu poprosiłam jednego z moich kolegów fotogafów, abyśmy zadziałali razem. Udaliśmy się do Dumbo na Brooklynie. Bardzo lubię tę dzielnicę, bo jest kombinacją tego, co nowoczesne z tym, co powoli przemija. Miejsce wybrałam idealnie, bo sama tak się właśnie czuję. Stara ja przemija, nowa ja zajmuje jej miejsce. W ciągu ostatnich 2 miesięcy zaczęłam pracę nad sobą, postanowiłam zmierzyć się ze swoim strachami, na zawsze pożegnać się z bzdurami, które sama sobie wmawiałam i walczyć o ciało, które zawsze chciałam mieć. Jednym słowem zaczęłam wiosenne porządki sama ze sobą.
Zawsze byłam szczupła… do 18 roku życia. Później zmieniłam dietę, nie ćwiczyłam regularnie i rozmiar moich ciuchów nagle oscylował w rejonach 40/42 i w którymś momencie zrezygnowałam z konfrontacji z wagą. O fatalnej cerze nie wspominając. Byłam naprawdę nieszczęśliwa. Doskonale pamiętam uczucie, które mi towarzyszyło i doskonale pamiętam, jak całe to doświadczenie wpłynęło na moją pewność siebie. W końcu zaczełam ćwiczyć i zmieniłam nawyki żywienione i waga zaczęła spadać. Ale dopiero w rejonach trzydziestki zaczęłam regularnie robić oczyszczanie organizmu (raz na pół roku) – i to w końcu pozwoliło mi wrócić do stanu pierwotnego i zdecydowanie poprawiło moją cerę. Dopiero ponad rok temu zaczęłam regularnie ćwiczyć (czyli minimum 3 razy w tygodniu po min. pół godziny i dużo chodzić), a dopiero miesiąc temu zaczęłam przykładać się do tego co jem i zwiększyłam ilość treningów. W końcu czuję, że kupiłam bilet w jedną stronę. Moja energia jest inna, moje ciało się zmienia (tłuszcz powoli znika), nawet kształt twarzy mi się zmienił, a moja pewność siebie szybuje w górę. Patrzę na siebie na zdjęciach nie tyle z uczuciem: „Wyglądam nieźle, ciekawe czy się spodobam”, tylko z dumą. Tak, jestem dumna z tego, że jestem w stanie zawalczyć o siebie i nie wmawiać sobie rzeczy, które nie istnieją – odnośnie tego, bez czego nie mogę żyć, czego nie jestem w stanie zrobić, jaka nigdy nie będę. To, kim się stajesz, to wyłącznie Twój wybór. Możecie szukać winowajcy gdzie indziej, ale Wasze życie kształtowane jest tylko i wyłącznie przez Wasze decyzje. Ja zawsze chciałam być wysportowaną, atrakcyjną dziewczyną, która cieszy się szacunkiem ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. I w końcu mam odwagę tam zmierzać.
Dlatego chcę zapoczątkować akcję, którą już rozpoczęłam kilkoma postami, której pierwszym krokiem będzie: „Wyswobódź się z bzdur” („Unleash the bullshit”- po angielsku brzmi nieco lepiej). Chciałabym, abyście zaczęli walczyć o to, kim tak naprawdę chcecie się stać. Czy droga jest łatwa? O nie, wymaga CODZIENNEJ pracy, nie tylko fizycznej, ale i mentalnej. Trzeba zrobić ten przeskok w głowie i zrozumieć, że nie ma innej drogi niż konsekwencja i wizja tego, gdzie zmierzacie. Przestańcie się ograniczać jakimiś farmazonami i wymyślać nowe wymówki na to dlaczego nie możecie czegoś osiągnąć. Chcesz mieć zgrabne ciało? To przestań jeść gówniane produkty i zacznij ćwiczyć regularnie kilka razy w tygodniu. Chcesz zmienić pracę? Zastanów się co naprawdę chcesz robić i jakie kroki musisz podjąć, aby ją zdobyć. I to dotyczy każdej sfery Waszego życia.
Czego tak naprawę chcesz? Ostatnio usłyszałam tę mądrą radę: „ Aby osiągnąć to co chcesz musisz ułożyć plan na cały rok, a później podzielić go na miesiące, tygodnie, dni, godziny”. Nie, nie ma innej drogi. Przykro mi. Nikt nie doprowadzi Cię tam gdzie chcesz dojść tylko ty sam. Powiedz więc: „Koniec z tym” i zacznij działać. To jedyna walka, w jaką warto się zaangażować.
Zdjęcia są autorstawa Edgarda Penadejesusa