Kobiety pragną seksu

Przyszła wiosna, więc oczywiście muszę napisać o seksie. Nie da się inaczej. Myślę, że czas najwyższy obalić pewien mit, który zupełnie nie wiem dlaczego narósł wokół kobiet i który to „zakrzywia nasz obraz”. Od lat słyszę, że kobiety „chcą seksu inaczej niż mężczyźni”, że my „potrzebujemy więcej uczuć i zawsze wkładamy w to emocje”. Tak, słyszałam też, że (podobno) po seksie uruchamia się w ciele kobiety jakaś substancja, która powoduje, że czujemy coś więcej do naszego łóżkowego partnera. Hm… nie przesadzajmy. Trochę Was ponosi z tymi emocjami. Tak, jest jedna emocja, która z pewnością nam towarzyszy w sprawach seksu: nazywa się pożądanie. Pożądamy mężczyzn w takim samym stopniu, jak mężczyźni pożądają nas. Patrzymy na ramiona, tyłek, mamy nadzieję na sześciopak, czasem patrzymy na dłonie i uśmiech (jak już nic innego się nie nadaje). Są takie wśród nas (jak chociażby ja), które tak samo reagują na mięśnie mężczyzny, jak mężczyzna reaguje na piersi, nogi lub tyłek kobiety. Tak więc ten strach, że „jesteśmy takie emocjalnie, że strach zaciągnąć nas do łóżka, bo jeszcze później będziemy chciały czegoś więcej” jest zupełnie zbyteczny. Nie wahajcie się nas zaciągać. Kobiety tak samo potrzebują seksu, jak mężczyźni, a te po trzydziestce potrzebują go jeszcze bardziej. Jedna łóżkowa konfrontacja zupełnie nie oznacza, że nagle zaczniemy planować z Wami ślub. Sorry, ale po dwóch czy trzech też to może się nie wydarzyć (a tak nota bene, jeśli dojdzie aż do trzech razów, to winszuję panu, któremu to się udało). Czerpiemy taką samą radość z seksu, jak i Wy i tak samo go pragniemy (widzieliście 4 epizod tego sezonu serialu „Wikingowie”, gdy królowa Francji w końcu odkryła swoją seksualność z Rollo? O tym właśnie mówię) – po prostu musimy pozbyć się tego z naszego systemu. Dłuższa abstynencja nam również nie służy – robimy się wtedy najzwyczajniej w świecie złośliwe. 

Żeby było zabawniej – z mojego doświadczenia wynika, że to raczej my powinnyśmy się bać, że to panowie później zaczną do nas wypisywać. W większoścu sytuacji, które mnie spotkały, to ja musiałam dawać do zrozumienia, że jednak nie chcę niczego więcej. I, o dziwo, to właśnie wtedy ten układ sie kończył. Zauważyłam, że mężczyźni nie mają problemu z przedmiotowym traktowaniem kobiet, ale mają ogromny problem, gdy sami są tak traktowani. Gdy gramy wedle Waszych zasad, panowie, nagle to Wy nie potraficie ciągnąć tej gry i się wycofujecie. Jakże praktycznie z Waszej strony. 

Czy na pewno to tylko u kobiety wydobywa się ta substancja, o której pisałam na początku…? A może dajmy spokój tym bzdurom i skupmy się na substancjach, o których istnieniu wiemy na pewno i które każdej wiosny domagają się, że tak powiem, uwolnienia?

Ps. To zdjęcie powyżej zostało zrobione przez nieznajomego parę dni temu. Gapiłam się na to ciało a ten podszedł do mnie i zapytał, czy chciałabym, aby mi zrobił zdjęcie na jego tle. Powiedziałam: „Właściwie to nawet bardzo”. Okazało się, że jego żona jest, oczywiście, Polką. 

Share: