Różnica jest czymś dobrym

Pochodzę z kraju, gdzie jedyna akceptowana para to ta złożona z kobiety i mężczyzny, idealnie pochodzących tylko z tego kraju. Czasem przemknie para gejowska – uda się nawet, że przemknie bez wyzwisk ze strony przechodzących obok – ale wciąż zdarza się to niezbyt często. W Nowym Jorku jest trochę inaczej, i za to kocham to miasto. Chcesz być z chłopakiem? Proszę bardzo. Chcesz być z dziewczyną i z chłopakiem? Twój wybór. Chyba wszyscy wiedzą, że to miasto „różnorodności”, przejawiającej się głównie w ludziach. Ludzie tu są tak różnorodni, tak inni, że niejednokrotnie sama zadaje sobie pytanie – czy to chłopak czy dziewczyna? To pytanie pojawia się równie często, gdy widzę parę, bo bardzo często nie wiem, z kim mam do czynienia. Jednego dnia widzę znajomego z dziewczyną, i słyszę, że są zakochani, następnego dnia dowiaduję się, że jeszcze niedawno był tak samo zakochany w chłopaku.

I wiecie co? Coraz rzadziej przykładam do tego jakąkolwiek wagę. Tak sobie myślę – ekscytować się tym, kto jest z kim i zastanawiać dlaczego? Kto ma na to czas? I co najważniejsze – jaką to robi różnicę? Fascynuje mnie jak ludzie potrafią z wypiekami na twarzy mówić, że to „gejowska para” (aaaa!!! ZŁO!!!) lub że „ona spotyka się z czarnym”(„pewnie jest z Afryki i nawet nie mówi po angielsku”); „Wiesz, że jej chłopak to Muzumłanin???!”(„pewnie niedługo każe jej czcić Allaha”). Skąd przekonanie, że jedyna słuszna para to ta złożona z mężczyzny i z kobiety i to na dodatek z tego samego kręgu kulturowego? Naprawdę myślicie, że to gwarantuje szczęśliwy związek? Ha, na pewno, te wszystkie rozwody i walka o każdą srebrną łyżeczkę w sądzie toczy się tylko pomiędzy „tymi innymi”. Gdy rozpadnie się para homoseksulana powiecie: „Wiadomo, geje, nie są stworzeni do związków”; gdy zaś rozpadnie się para multikulturowa powiecie: „Wiadomo, te różnice kulturowe były nie do przeskoczenia”. Co więc powiecie, gdy rozpadnie się para złożona, „jak Bóg przykazał”, z kobiety i mężczyzny, pochodzących z tego samego kraju, tak samo uczęszczających na Drogę Krzyżową w każdy piątek przed postem i uczestniczących we Mszy świętej w każdą niedzielę. Hm? Zapewne usłyszę: „Niezgodność charakterów”. A ja takie myślenie nazwę wąskim horyzontem i hipokryzją.

W Nowym Jorku oprócz par hetero są pary homoseksualne, mieszane, transseksualne, aseksualne, złożone z ludzi, którzy zanim przybyli do NY nawet nie wiedzieli, że kraj ich partnera istnieje. Jednego roku ta dziewczyna, która mieszka obok, jest z chłopakiem, za parę lat sama jest chłopakiem i zaczyna spotykać się z dziewczynami. Czasami tworzą się dziwne związki; związki, które w danym momencie nam odpowiadają. Niektóre przetrwają, inne się rozpadną, a powody mogą być o wiele bardziej skomplikowane, lub o wiele prostsze, niż się Wam wydaje. W Nowym Jorku nauczyłam się, że próba zrozumienia „genezy” czyjegoś związku nie ma sensu, bo to najzwyczajniej w świecie nie jest moja sprawa. Druga wiedza, jaką nabyłam: fakt, że dany związek się rozpadł, wcale nie znaczy, że był zły. Prawdopodobnie był dobry i wartościowy, na określony czas. Długość związku nie świadczy o jego jakości. Oszczędźcie sobie bólu głowy i zajmijcie się swoim związkiem, bez względu na to, z kogo jest złożony. I przestańcie zaglądać do czyjejś sypialni i podniecać się tym, co tam się dzieje; więcej pożytku będzie jeśli zaglądniecie do swojej, by przekonać się, czy to się tam rozgrywa jest wystarczająco podniecające dla waszego partnera.

Share: