Gdzie poznać faceta?

Gdy słyszę: Gdzie poznać faceta?, to tylko się uśmiecham. Pisałam już o tym na Just Like NY. Jak to gdzie…? Dziewczyno, idź do baru. Nie do klubu, gdzie wszyscy tańczą jak oszalali i nie wiadomo, jaką dawkę koki (z jakiegoś powodu bardzo popularnej) w siebie wrzucili, tylko do baru. I nie zabieraj ze sobą trzech koleżanek, które otoczą Cię jak mur obronny. Jak chcesz poznać faceta, jeśli stoi was kilka i szczebioczecie, co chwilę przewalając włosy raz na jedną, raz na drugą stronę? Który facet będzie miał odwagę podejść? Wybierzcie się same, usiądźcie, uśmiechajcie się (to ważne!), zamówcie ulubionego drinka, zrelaksujcie się. Szanse, że ktoś podejdzie, są ogromne.

Inna sprawa jest taka, że należy uważać na ten świecący przedmiot na ich dłoni, o którym często zdają się zapomniać. Już wspominałam na Just Like NY, że w Nowym Jorku niekiedy nawet nie udają, że nie są żonaci i robią swoje. Ostatnio byłam świadkiem, gdy dwie dziewczyny weszły do baru, a jeden pan, który siedział tam już od godziny, ukradkiem ściągnął obrączkę i zaczął do nich zagadywać; na szczęście dziewczyny szybko go zdemaskowały i rzeczowo zapytały: Wtf are you doing? 

Wybrałyście się kiedyś do baru w hotelu? (Nie w hostelu, gdzie chłopaki będą prosić Was o postawienie piwa, a w bardzo dobrym hotelu). Nie napotkacie tam małolatów, którzy mają tylko trochę drobniaków w kieszeni, a inny sort mężczyzn (tych w delegacji, a także tych, którzy się z nimi spotykają, nie znający miasta, a często zbyt zmęczeni by szlajać się po barach w mieście). 

Sama zrobiłam ten eksperyment już kilkakrotnie. Ostatnim razem latem. Była piękna, gorąca noc i postanowiłam wybrać się na jeden z rooftopów. Sama. Tak się składało, że był częścią hotelu (większość tu jest). Nie zdążyłam nawet dojść do baru i dwóch panów zaproponowało mi drinka. 

Nieistotne, jak się zakończy noc; czy ktoś podejdzie, czy nie; czy wyjdziecie same z baru czy nie… Ważne, że spędziłyście przyjemny wieczór w bardzo dobrym towarzystwie. Nawet, jeśli to będzie tylko towarzystwo was samych – to też się liczy!

Share: