O Suzanne Heintz i jej projekcie dowiedziałam się zaledwie na początku tego miesiąca i od razu zostałam fanką. Popatrzyłam na jej zdjęcie z wielkim manekinem-Kenem, przeczytałam zdanie, że jej projekt to reakcja na powracające w jej kierunku pytania: „Dlaczego pomimo trzydziestki nie ma męża ani dzieci?” i pomyślałam: „Ha, to o mnie!” i od razu odkryłam, że mam w niej pokrewną duszę. 

Suzanne, wychowana w rodzinie mormonów, zmęczona ciągłymi pytaniami i oczekiwaniami, kupiła któregoś dnia dwa manekiny – męża i córki – i stworzyła projekt pt. „Life Once Removed”. Przez 14 lat artystka zabierała swą „rodzinę” w różne zakątki świata i fotografowała się z nimi (obowiązkowa sesja na tle Wieży Eiffla, etc.), by pokazać prawdziwie szczęśliwą rodzinę „jak z obrazka”. Suzanne na zdjęciach nosi ciuchy z lat 50-tych, by podkreślić, że tak naprawdę niewiele zmieniło się dla kobiet od tego czasu. Może żyjemy w XXI wieku, ale mimo wszystko każdy oczekuje od Was wyjaśnienia, dlaczego „nie ma drugiej połówki”. 

O artystce zrobiło się głośno dopiero po 13 latach od momentu rozpoczęcia projektu, dokładnie wtedy kiedy zdecydowała się go zakończyć symbolicznym porzuceniem swojego nagiego „męża” w Paryżu, na ulicy. Ponieważ zaczęła dostawać wiadomości z całego świata, postanowiła odnowić ślubną przysięgę z dużym Kenem. Suzanne nie jest singielką; więc właściwie prowadzi teraz podwójne życie.

This image has an empty alt attribute; its file name is DSCN9653-N-1024x768.jpg
This image has an empty alt attribute; its file name is DSCN9658-N-1024x768.jpg

Gdy googlowałam ją któregoś dnia, szcęśliwie trafiłam na notkę o jej wernisażu w jednej z galerii w Chelsea. Wpadliśmy tam z moim przyjacielem na parę minut. Akurat udało nam się trafić na moment, w którym artystka pozowała na kanapie. Biła od niej duża energia, ale jakoś nie odważyłam się podejść. Za to zapozowałam do zdjęcia z jej „córką”. 

 Jeśli interesujecie się sztuką, to polecam zaglądać do licznych galerii, które zlokalizowane są w Chelsea (znajdują się w pomiędzy 20 a 25 ulicą między 10 a 11 Avenue). W każdy drugi i ostatni czwartek miesiąca mają miejsca wernisaże, czyli tzw. openingi; można poznać artystów, a także nabyć naprawdę niezłe dzieła sztuki (trzeba mieć trochę dolarów w portfelu). Prace Suzanne były wycenione na ponad $8000 za sztukę. Kupiłabym na pewno, gdybym miała te dodatkowe 3 dodatkowe zera na koncie.

Share: