Chelsea vs. Lower East Side

Tak się złożyło, że przez rok miałam okazję bardzo często przebywać w Lower East Side (okolice Clinton, Rivington, Stanton, Orchard, Ludlow street) i darzę tę dzielnicę szczerym uczuciem. Spotykałam tam artystów, dziennikarzy, architektów, aktorów – ludzi, którzy już coś osiągnęli, a mimo to wciąż byli kreatywni i ciekawi innych ludzi. Za każdym razem, gdy tam zaglądam, czuję się jak w domu, bo wszyscy wydają się być na luzie, nikt się nie napina, obowiązuje nonszalancki styl ubierania się, kapelusz i okulary przeciwsłoneczne. Można odetchnąć, pomyśleć i powłóczyć się po brudnych ulicach. 

Ostatni rok z kolei bardzo często przebywałam w Chelsea. Chelsea, kojarzona niegdyś z hotelem Chelsea, a teraz głównie teraz z High Line (parkiem nad głowami nowojorczyków, o którym pisałam na Just Like NY) i licznymi galeriami (są tu ich dziesiątki), nie dostanie ode mnie już tyle ciepłych słów. Ludzie, którzy tu mieszkają, mają pieniądze (często są bogato urodzeni). To zwykle biali Amerykanie, którzy myślą, że dolar może otworzyć każde drzwi. Myślą, że wszystko im się należy, a gdy nie dostają tego, o co proszą, zachowują się jak rozkapryszone dzieci. Poznałam tu też kilka bardzo ciekawych ludzi, z którymi lubię rozmawiać, ale zdecydowana większość to ludzie, z którymi nie byłabym w stanie się zaprzyjaźnić. Ich ciekawość drugiego człowieka jest żadna, a słowo „Proszę” rzadko bywa w użyciu. Ulice są tu czyste, większość ubrana jest schludnie, włosy zaś mają przedziałek po odpowiedniej stronie. Od ludzi, którzy mieszkają tam od lat słyszę, że „ta dzielnica to już nie to samo”. I jestem w stanie w to uwierzyć.

To tylko jeden przykład na to jak bardzo zróżnicowany jest Manhattan. By poznać, czym charakteryzuje się każda dzielnica, trzeba byłoby spędzać tam kilka dni w tygodniu przez co najmniej parę miesięcy. Wizyta raz na jakiś czas nie da Wam pełnego obrazu. 

Share: