Pumpkin Spice latte – idzie nowe!

Nowy Jork, jak każda metropolia, odżywa we wrześniu. Skąd wiem, że to już…? Nie pomaga mi w tym pogoda, bo nadal jest ciepło i świeci piękne słońce. Nie pomaga też wzrost liczby ludzi, bo tu zawsze jest tłoczno. Nie pomaga mi wzrost liczby wydarzeń kulturalnych, bo tych tu jest bez liku przez cały rok.

Wiem za to, że coś bezpowrotnie się kończy, gdy wchodzę do Starbucksa i widzę baner: Pumpkin Spice Latte (czyli Latte o smaku dyni) . Żadna premiera sztuki na Broadwayu nie przebije tego zwiastuna jesieni. To dla mnie jasny sygnał, że mogę zapomnieć o letnim wylegiwaniu się na plaży i że zaczyna się coś nowego – nowojorski sezon. Nie, żeby to jakoś wiele w moim życiu zmieniało – nie pracuje w świecie mody czy rozrywki, gdzie rytm wybijany jest przez pory roku, ale zdecydowanie czuć coś innego w powietrzu. Latem Nowojorczycy zwykle wyjeżdżają – na okoliczne wyspy, do Hamptons, do bardziej zielonej części stanu Nowy Jork, ale w pierwszym tygodniu września, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszyscy są z powrotem i czuć twórczy ferment. Nowojorczycy są nadal w świetnych humorach (skończy się to dość szybko), na ustach mają wspomnienie letnich szaleństw („Pamiętasz tę imprezę, po której rzygałem na dachu tego hotelu?”) i nie irytują się tak szybko. Nie wiem, co właściwie się dzieje, ale już miesiąc później ich twarze będą napięte i zaczną przewracać oczami, gdy ktoś w metrze będzie poruszał się spokojnym, miarowym krokiem, blokując drogę wszystkim tym, którzy przecież tak się spieszą (9 na 10 nowojorczyków nie ma pojęcia dlaczego sie tak spieszy). 

Jedyne, co rozjaśnia teraz twarz mieszkańców Wielkiego Jabłka to myśl o Halloween (jeśli oczywiście mają pomysł na kostium). To ich teraz trzyma przy życiu. Zaczynają się burzliwe debaty, poszukiwania, szycie kostiumów. Jest co robić i jest na co czekać! Po Halloween będziemy się ekscytować choinką i „świątecznym nastrojem”, a później będzie już tylko równia pochyła, na chwilę rozjaśniona przez Sylwestra. Jakoś trzeba będzie przemęczyć się przez cały sezon w kurtkach. Cóż poradzić: tu zawsze na coś czekamy i czegoś wypatrujemy, a w sekundzie, gdy to dostaniemy, wypatrujemy już czegoś nowego. 

A jak to jest z tą latte? Gdy na zewnątrz jest szaroburo i wchodzę do tego pachnącego kawą Stabucksa jakimś dziwnym trafem raz w roku skuszę się na Pumpkin Spice Latte i … moja ekscytacja „jesiennym smakiem” trwa mniej więcej pięć sekund. Po dwóch łykach zawsze mówię sobie to samo: „Boże, nigdy więcej” i wyrzucam ją do kosza w połowie wypitego kubka. To tyle z ekscytacji smakiem czegoś nowego. Mimo to wiem, że za rok zapach dyni i kawy znów rozbudzi moje marzenie o czymś lepszym i innym. 

Share: