Spotkanie z Bono
Wszyscy naoglądali się amerykańskich filmów i przybywają do NY licząc na to, że stanie się tu cud. A jeśli nie cud, to przynajmniej coś tak niesamowitego, że ich konto na instagramie eksploduje. Każdy chodzi ulicami podekscytowany i wypatruje… sam nie wie czego. Dlatego aż tak bardzo nie zdziwiła mnie sytuacja, w której miałam okazję ostatnio uczestniczyć.
Wydarzyła się ona w ogródku pewnej restauracji w Chelsea na Manhattanie. Przy stoliku usiadł mężczyzna, który był sobowtórem Bono z U2. Bardzo dobrym, muszę przyznać. Wyglądał niemalże identycznie. Gdy tylko usiadł, głowy przy stolikach zaczęły obracać się w jego stronę, a 5 minut później ludzie przechodzący obok restauracji zaczęli się zatrzymywać. No i się zaczęło. Przechodzący zebrali się na odwagę, aby poprosić o zdjęcie, więc odwaga udzieliła się także gościom restauracji, którzy wybiegali także z wewnątrz lokalu. Zdjęcie za zdjęciem – i przed restauracją zaczęło robić się małe zamieszanie.
Zamieszanie przykuło uwagę ludzi w przejeżdżających samochodach i ci zwalniali, aby także pstryknąć fotkę. Jedna kobieta nalegała, aby postawić „Bono” drinka i prosiła obsługę, aby koniecznie doliczyli go do jej rachunku. Zamieszanie trwało ponad godzinę, do momentu kiedy „Bono” opuścił lokal. Zanim wyszedł wdałam się z nim w pogawędkę i zapytałam, czy ci ludzie wiedzą, że on nie jest prawdziwym Bono. Odpowiedział: „Myślę, że nie, ale też nie okłamuję ich. Podchodzą do mnie i pytają, czy mogą zrobić sobie ze mną zdjęcie. A ja odpowiadam: tak. Mnie to nic nie kosztuje, a dla nich to wiele znaczy, spełniam ich marzenie”. Gdy go zapytałam, czy wykorzystuje swoją „znaną twarz” powiedział, że od wielu lat słyszał od znajomych, że powinien zacząć na tym zarabiać i to zrobił. Zdarzyło mu się, że był wynajmowany na eventy jako Bono. Potrafił zgromadzić tysiące ludzi! Jestem pewna, że ci, którzy obserwowali naszą pogawędkę zazdrościli mi, że dyskutuje sobie z Bono.
Na koniec „Bono” poprosił kelnerkę, aby drink, który został mu kupiony, wylądował na jego czeku. Jak mi wytłumaczył: „Nie chcę wykorzystywać tych ludzi”. A kelnerka poinformowała nas, że przed chwilą ktoś dzwonił do restuarcji pytając, czy to prawda, że Bono się tu pojawił.
Cała sytuacja była naprawdę komiczna, ale też zaczęłam się zastanawiać: czy potrzeba cudu jest tak wielka, że ludzie są w stanie sami go sobie wykreować?