Zamknij się, dzieciaku

Ostatnio w mediach tutaj było głośno o pewnej właścicielce dinera, która krzyknęła na dziecko swoich klientów, aby w końcu się uciszyło. Podobno dziecko płakało przez ok. 40 minut, a rodzice nic z tym nie robili. Wokół sprawy zrobiło się głośno, stworzyły się dwa obozy, a komentarze były mieszane. Już jakiś czas temu usłyszałam od ludzi pracujących tu w gastronomii: „Uważaj na dwie rzeczy: jak podchodzisz do dzieci i do zwierząt, bo nowojorczycy są bardzo wrażliwi na punkcie tych dwóch kwestii”. Ta konkretna sytuacja nie miała miejsca w NY, ale jestem pewna, że tu miałaby taki sam (o ile nie silniejszy) wydźwięk. 

Ostatnio jak mantrę powtarzam, że nie mam problemu z dziećmi, a mam problem z ich rodzicami. Bo w całej sytuacji nie owa właścicielka jest winna, ani też dziecko, a rodzice, którzy nie zrobili nic, aby zaradzić sytuacji. Tłumaczyli, że dziecko miało tylko 2 lata i trudno było mu wytłumaczyć, aby nie płakało. Jeśli nie potraficie zapanować nad dzieckiem, to może warto poczekać aż będzie na tyle duże, by wybrać się z nim do restauracji…? Raz byłam tu świadkiem, gdy dziecko płakało przez parę minut, a tato stał obok tylko patrząc. W pewnym momencie posłałam mu błagalne spojrzenie, na co on odpowiedział: „On płacze, bo mama poszła do toalety”. Aż kusiło mnie by odpowiedzieć: „A gdzie jest jego tato?”, ale ugryzłam się w język. Rozumiem wiele, „że to dziecko”, „że źle się czuje”, „że jest głodne”, ale to obowiązkiem rodziców jest sprawić, aby nie przeszkadzało całej restauracji ludzi, którzy przyszli przyjemnie spędzić czas, a do tego płacą za ten czas. Z moich obserwacji wynika, że rodzice czasem pozwalają dziecku traktować restauracje jak plac zabaw „byle mieć chwilę spokoju”. Dzieci biegają między stolikami, po kanapach, biorą solniczki i pieprzniczki i rozsypują je po wszystkich stolikach, a rodzice siedzą i rozmawiają jakby nigdy nic. Jeśli chcecie mieć chwilę spokoju, zapłaćcie za opiekunkę i wybierzcie się na kolacje tylko we dwoje, dzięki czemu i wy, i cała reszta klientów, spędzi miło czas. Parę dni temu widziałam jak mama przewijała dziecko na środku restauracji, na stoliku, przy którym właśnie skończyli jeść obiad. Restauracja posiadała toaletę z przewijakiem, gdzie mama spokojnie mogłaby to zrobić, ale chyba było jej nie po drodze.

Czy właścicielka dinera przesadziła? Może, ale skoro ja nie mogłam wytrzymać kilku minut, nie wyobrażam sobie 40 minut wiecznego płaczu. Najprawdopodobniej sama podeszłabym do tej rodziny, podniosła dziecko i wyniosła na zewnątrz. To dopiero rozpętałoby burzę w mediach!

Share: