Social drinking

Co rusz słyszę określenie „social drinker”, czyli ktoś kto pije alkohol, ale „towarzysko” i zaczęłam się zastanawiać co to znaczy. Czy to znaczy, że pijesz alkohol tylko raz w tygodniu? Dwa razy? Trzy? Że jednego tygodnia pijesz prawie codziennie, a następnego już w ogóle? Czy  towarzysko nie powinno znaczyć, że pijemy tylko jak jest jakieś większe świętowanie? Patrząc na nowojorczyków zaczyna mi się wydawać, że dla nich towarzysko znaczy, że w pobliżu jest jakieś towarzystwo.

Polacy słyną tu z tego, że lubią wypić wódkę (gdy powtarzam, że nie piję wódki wszyscy ZAWSZE są zdziwieni), ale my pijemy weekendowo, a tu pije się często także w tygodniu. Tak się składa, że bardzo często mam okazję obserwować ludzi w barach i bardzo często obrazki, których doświadczam budzą moją grozę. Widzę elegancko ubrane dziewczyny, ba, kobiety mające pierścionki z diamentem wielkości mojego kciuka, które po kilku drinkach tracą klasę, którą wydawały się mieć w momencie, gdy wchodziły do baru w nienagannych sukienkach i idealnych makijażach. Nagle krzyczą, wspinają się na stoliki i piją wodę z dzbanków przeklinając na cały bar. Wychodzą z baru w dość efektownym sposób – zygzakiem opierając się o wszystkie napotkane ściany, wcześniej nierzadko upadając przed wyjściem. Podobnie sprawa ma się z elegancko ubranymi mężczyznami, którzy myślą, że nałożenie markowej koszuli doda im dojrzałości. Nawet jeśli noszą ciuchy za tysiące dolarów, to kilka drinków obnaży wszystko to, co tak skrzętnie próbowali ukryć.

Czy to tylko specyfika NY? Zapewne nie, podejrzewam, że jest to kwestia większych miast – po dwóch stronach oceanu. Ale jestem tu i zauważam, że  ludzie nie tylko przychodzą do baru kilka razy w tygodniu (twierdząc przy tym, że „nie mają problemu z alkoholem”), ale także, że pieniądze i pochodzenie nie mają żadnego wpływu na to jak nadmiar alkoholu wpływa na zachowanie. Alkohol z większości robi idiotów, którzy po kilku drinkach są dokładnie na tym samym poziomie – gdzieś tam na dnie. 

Share: