Mężczyźni w NY
Jakiś czas temu pojawiło się kilka artykułów o tym, że nowym, dominującym typem mężczyzn jest lumbersexual. Patrząc na zdjęcia tego „nowego mężczyzny”, od razu rozumiemy skąd wzięła się nazwa trendu, pochodząca od słowa lumberjack – faktycznie, facet wygląda trochę jak lepiej ubrany drwal. Lumbersexual, czyli noszący brodę, ubrany w kraciastą koszulę i noszący się na sportowo, ale tak bardziej na trekking niż na jogging. Hm, czy ja wiem…? Mnie ten trend bynajmniej nie wydaje się nowy. Widzę takich chłopaków, gdy tylko wsiądę do metra L (to metro prowadzące Was prosto na Williamsburg na Brooklynie) i wcale nie pojawili się w ciągu ostatniego roku. Z pewnością nie uważam ich za dominującą grupą w NY (ewentualnie na Williamsburgu) i oprócz nich widzę jeszcze kilka typów. Jakich…? Pozwólcie, że Wam je przybliżę.
Czarnoskóre chłopaki ubrani w sportowe ciuchy (koniecznie bluza z kapturem, czyli hoodie o którym ostatnio pisałam) lub dżinsy i czapeczki, noszących się na luzie, tudzież na kompletnym luzie – ze spodniami wiszącymi w kolanach i z całym tyłkiem na wierzchu. To zarówno nastolatki jak i chłopaki w moim wieku. Są wszędzie w NY.
Wysportowani, świetnie przystrzyżeni, dopasowane ciuchy, modne okulary i często pikowane, dopasowane kurtki – geje z Manhattanu, zwłaszcza ci mieszkający w Chelsea. Czasami pod tymi kurtkami zobaczycie hoodie, w ich przypadku nawet ta bluza wydaje się szykowna. Zawsze nienaganni. Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, wybierzcie się do Chelsea na sobotni brunch.
Świetny styl, dbałość o detal i kapelusz. Wszystkie elementy stroju są idealnie dopasowane i łapiesz się na przeglądaniu tego dżentelmena z góry na dół z zadziwieniem, jak udało mu się ten ubiór skomponować. Mowa o czarnoskórych Amerykanach około 30-stki i starszych mieszkających głównie na Brooklynie. Jestem pod wielkim wrażeniem ich garderoby, każda jej część jest bardzo przemyślana i za każdym razem powoduje, że zaczynam się przyglądać sobie i myśleć, że powinnam pójść się przebrać.
Chłopaki z krajów latynoskich – głównie z Meksyku – dżinsy i bluza z kapturem. Jest ich tu bardzo dużo i 90% z nich właśnie tak się ubierze. Widzisz ich w metrze codziennie, o każdej porze dnia, zwłaszcza o porach ekstremalnych, bo najczęściej pracują w restauracyjnym biznesie i albo muszą być tam o świcie, albo o świcie kończą.
I mój ulubiony typ – kurtka skórzana, pod spodem hoodie, zwykle dżinsy, często okulary przeciwsłoneczne, zwykle dobre marki. Modnie ubrany, nieco nonszalancko – trochę udaje, że tyle co wstał i ubrał na siebie co było pod ręką. I często tak właśnie było, z tym że styl ma przemyślany i to, co ma na sobie, bynajmniej nie jest przypadkowe. Najczęściej widziany na dole Manhattanu – w Lower East Side lub West Village. I tam też mnie znajdziecie… oczywiście zupełnie przypadkowo 🙂