Czy jesteś „basic bitch”?
Nie wiesz, bo nie masz pojęcia o co chodzi…? Ja sama poznałam to pojęcie zaledwie kilka dni temu czytając The New York Magazine i od razu natrafiłam na świetny filmik, który je upowszechnił:
Mianem „basic bich” określane są dziewczyny, które do szczęścia potrzebują tego, co im samym wydaje się podstawowe („basic”) i oczywiste. Chodzi zarówno o to, co noszą na sobie, jak i o filozofię życia. Co takiego składa się na ich standard…? Basic bitch popija dyniową latte ze Starbucksa, ma ramkę na zdjęcie z napisem „Rodzina”. Lubi, gdy jej bajgle są pozbawione środka (czyli po prostu wyskubane) – bo to zawsze mniej kalorii, których tak bardzo się obawia. Ćwiczy i kupuje specjalne stroje, które „ulepszą jej doznania podczas wysiłku”. Kupuje tygodnik „US Weekly” i cytuje „Mean Girls” lub ogląda „Przyjaciół”. Nie jest zakupoholiczką, ale jeśli kupuje, to zwykle marki najbardziej reklamowane. Nosi buty UGG, legginsy i kurtkę firmy North Face. Będzie popijała skinny margaritę (drink wymyślony przez jedną z uczestniczek popularnego tu programu na plotkarskim kanale) i omawiała najnowsze plotki ze świata celebrytów.
To typ dziewczyny, która marzy o mężu i założeniu rodziny, która zawsze będzie „stawiała na kobiecość” (żadnych udziwnień i wyróżniania się, koniecznie proste długie włosy) i byciu ładną. Androgeniczność jest jej zupełnie obca (nie wiem, czy jest jej istnienia nawet świadoma). Wszelka odmienność jest przez nią niezauważana, a jeśli już zostanie wykryta przez jej wewnętrzny radar, to będzie nierozumiana. To ten typ dziewczyn, które w lecie będą biegały w koktajlowych sukienkach, z perłami na szyi i długimi lśniącymi włosami powiewającymi na wietrze w centrum Manhattanu. Zobaczycie je w drodze na kolejne spotkanie na „dachach Manhattanu”, gdzie będą sączyły białe wino lub modny tego sezonu drink. A zaraz potem rzucą zdjęcie zachodu słońca na Instagram.
Zanim przeczytałam o nich, zanotowałam ich istnienie. Nie sądziłam jednak, że dostały tak mocną łatkę. Basic bitches zwykle nie wiedzą, że nimi są. Bo dla nich ich sposób życia to standard, który uważają za powszechnie obowiązujący. Cóż, dla mnie samej słowo „basic” oznacza dla mnie nudę, a ona z całą pewnością nie wchodzi w zakres mojego prywatnego standardu.