Magiczne miejsca, część I

Są takie miejsca w NY, które chciałabym pokazać wszystkim . Za każdym razem, gdy je odwiedzam, przypominam sobie, dlaczego tak bardzo lubię mieszkać w NY. 

Pierwszym z nich jest Sutton Place (58th St. i York Avenue), z pamiętną z filmu Woody Allena „Manhattan” ławką i widokiem na most Queensboro. Ten mały skwerek jest idealny na chwilę zadumy i uspokojenie rozbieganych myśli. Kilka ulic wyżej, przy 64th St. znajduje się kładka, która prowadzi do rzeki – to tam zobaczycie most w całej okazałości.

Kolejnym takim miejscem jest most Brooklyński: mój ulubieniec niemalże od pierwszego pobytu. Nie polecam zapuszczać się tam w weekend, bo trudno wówczas manewrować między licznymi pieszymi i rowerzystami, ale wieczorny spacer w tygodniu zrobi dobrze każdemu. Zwłaszcza, że widoki roztaczające się z mostu są po prostu niezapomniane.

Następnym faworytem jest Bryant Park, gdzie latem odbywają się projekcje filmowe na świeżym powietrzu. Gdy staniecie na obrzeżu parku, przy szóstej alei i 42. ulicy, zobaczycie zarówno ruchliwą ulicę, odpoczywających i spożywających lunch ludzi w parku, Empire State Building i… drugi Empire State Building, a w zasadzie jego wspaniałe odbicie się w szybach oszklonego budynku naprzeciwko.

Co jeszcze? Oczywiście Washington Square Park, który był planem zdjęciowym niejednego filmu. Zawsze lubię tu przychodzić, bo to miejsce wibruje dobrą energią. Nieprzerwanie tętni życiem, zbiera najdziwniejszych i najoryginalniejszych ludzi w NY i za każdym razem powoduje, że mam uśmiech na twarzy.

Jeśli będziecie na Brooklynie, a już tym bardziej na Greenpoincie, koniecznie udajcie się na ulicę Kent, z której roztacza się widok na Manhattan. Przed Wami znajdować się będą wieżowce, a za wami boisko do gry w piłkę nożną. Możecie połączyć dwie aktywności – kibicować i patrzeć na Empire State Building. Nic tego nie przebije.

Share: