W rytmie Nowego Jorku

This image has an empty alt attribute; its file name is SHRINE-1024x768.jpg

Jednym z powodów, dla którego przyleciałam do NY, była muzyka. Wiedziałam, że jeśli będę chciała zobaczyć jakiegoś artystę, to NY na pewno będzie jednym z punktów jego bądź jej trasy koncertowej. To, czego jeszcze wtedy nie wiedziałam, to, że NY zaoferuje mi znacznie więcej – i to niemalże za darmo. 

Nie ma tu dnia, a może nawet godziny, by w kilku (kilkunastu? kilkudziesięciu?) miejscach nie rozbrzmiewała muzyka – grana na żywo, i to na bardzo wysokim poziomie. Dlaczego? Wiedziałam, że NY to miasto marzycieli, którzy przybywają tu „sprawić, by to się stało”, nie pomyślałam jednak, że prawdziwy prym wiodą tu właśnie muzycy. Bardzo dużo czasu spędzam na Lower East Side, gdzie czuć posmak „starego, obdartego Manhattanu” oraz rock’n’rolla – i gdzie codziennie widuje muzyków z instrumentami na plecach. Często z nimi rozmawiam i chodzę na ich gigi (jak określa sią tu występy). Grają w małych i dużych zespołach, chodzą na przesłuchania (czasem czterostopniowe), biorą dodatkowe lekcje śpiewu i gry na fortepianie, bezustannie ćwiczą – czasem śpiewają w metrze, by dorobić. Ale przede wszystkich występują, gdzie tylko się da (często za naprawdę małe pieniądze). Godzą się na to, ponieważ: (1) wiedzą, że podobnych do nich są tu tysiące; (2) wiedzą, że wybrzydzając tylko sami na tym stracą, bo szansa, że zostaną dostrzeżeni, spadnie do zera. I w końcu (3) bo muzyka jest dla nich niczym oddychanie, a oddychać można – i trzeba – wszędzie, nawet w małych klubach przy kilkunastoosobowej publiczności.

This image has an empty alt attribute; its file name is DSCN7017-1024x768.jpg
This image has an empty alt attribute; its file name is DSCN8464-N-1024x768.jpg
This image has an empty alt attribute; its file name is DSCN0441-1024x768.jpg


Share: