Singielka z wyboru

Po artykuł Sary Eckel z New York Timesa, „The Hard-Won Lessons of the Solitary Years” („Trudne lekcje samotnych lat”), sięgnęłam z przekonaniem, że przeczytam kolejny tekst o tym jak to single są egoistyczni i skupieni na sobie. Już miałam go sobie darować, ale postanowiłam jednak przeczytać całość. I dobrze, że tak się stało, bo Eckel pisze dokładnie o tym, co kołacze też w mojej głowie.

Autorka przypomina sobie strach, jaki towarzyszył jej, gdy stanęła przed decyzją wspólnego zamieszkania ze swoim ówczesnym partnerem. Ona, lat 40, etatowa singielka, zastanawiała się, czy pół roku to wystarczający okres czasu, by zdecydować się na dzielenie przestrzeni jej jednosypialniowego mieszkania z mężczyzną (pierwszy raz w życiu). Dziś, osiem lat później, są małżeństwem, mieszkają razem i są szczęśliwi. Ale nie to jest puentą tego tekstu. 

Strach autorki przed zamieszkaniem z chłopakiem wynikał przede wszystkim z ubzdurania sobie, z dużą pomocą wszelkich „życzliwych”, że bycie singielką przez tak wiele lat, spowodowało, że stała się kobietą zbyt wyizolowaną i wybredną. Jednym słowem, że pewnie za bardzo zdziwaczała, by w ogóle z kimś być na poważnie i „na całe życie”. Przez te wszystkie singielskie lata jej przyjaciele, których związki się rozpadały, przekonywali ją, że dzięki tym relacjom nabywali bardzo ważnych umiejętności: jak być czułym, jak wyznaczać granice, jak umiejętnie słuchać i wyrażać swoją opinię. Co tylko ją irytowało, bo to są umiejętności, których możesz nauczyć się nie tylko będąc w związku. Eckel zwraca też uwagę, że single są postrzegani jako osoby z jakimiś głęboko ukrytymi psychologicznymi problemami, które powodują, że „nie mogą znaleźć partnera”.  Nie biorąc przy tym w ogóle pod uwagę, że być może po prostu nie trafiły na odpowiednią osobę.

Autorka pisze o czymś, o czym rzadko (w ogóle?) się nie wspomina w rozmowie o singlach – przecież my przez te wszystkie lata, kiedy jesteśmy sami (z wyboru lub nie), nie żyjemy w nadmuchanej bańce bez emocji! Zmagamy się z wieloma rzeczami, przechodzimy przez lepsze i gorsze okresy, chodzimy na randki, przeżywamy różne konflikty, próbujemy dotrzeć do celu, czyli po prostu budujemy swoje życie. I tylko my sami wiemy, jak to czasem bywa wspaniałe – i trudne.  Jak trafnie zauważa Sara Eckel, związki to ciężka praca, ale bycie singlem to równie ciężka praca. Zawsze powtarzam, że każdy z tych stanów ma tyle samo plusów, co minusów. 

Zastanawia mnie, dlaczego ludzie, którzy są w parach powtarzają nam, singielkom: „Nie martw się, też kiedyś kogoś znajdziesz. Oni nie są wszyscy tacy źli.” Ależ my to doskonale wiemy! Nie patrzymy na mężczyzn jak na dziwadła; lubimy ich, pożądamy ich i chcemy tworzyć związki. Ale nie za wszelką cenę. Gdy osiągasz pewien wiek, czyli przekraczasz magiczną 30stkę, nie stajesz się „osobą z nawykami, której już trudno będzie kogoś poznać”, a stajesz się świadomą osobą, która po prostu wie czego chce. Wcale nie czekamy na księcia na białym koniu (tak, przyznaję, czekałyśmy na niego, gdy miałyśmy po 19 lat), tylko na kogoś kto będzie partnerem (osobiście czekam na kogoś kto reprezentuje rzadką kombinację: mózg, jaja i duże poczucie humoru).  Nie chcemy być z kimś tylko dlatego, by nie być same. Nie chcemy być z mężczyznami, którzy będą nas ściągać w dół, lub którym to my mamy pokazywać, co powinni robić w swoim życiu. Chcemy i będziemy ich wspierać, ale nie chcemy być drugimi mamami, które będą ich niańczyć (ja na pewno nie chcę). 

I nie, nie jesteśmy zdesperowane, bo gdybyśmy były, złapałybyśmy się pierwszej lepszej okazji (a wierzcie nam – takich nie brakuje). „Bycie singlem uczy cię, że nie wszystko zależy od ciebie”, pisze Eckel. Według mnie, bycie singlem uczy cię także siebie samego. Przez wszystkie doświadczenia przechodzisz sam, czasem w towarzystwie przyjaciół i rodziny, ostatecznie samodzielnie podejmując decyzje, które ważą na twoim życiu.  A to uczy wiele.

Autorka pisze o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Gdy pewnego dnia bardzo pokłóciła się ze swoim mężem, nagle przed oczami stanęła jej wizja rozpadu związku i choć ta wizja ją przeraziła, to wiedziała także, że poradziłaby sobie. Bo to, czego singielki nauczyły się przez te wszystkie lata bycie w pojedynkę, to fakt iż – bez względu na wszystko – ich życie trwa dalej. I jest tak samo niesamowite.  Jak mówi Eckel: „Może i nie miałam doświadczenia w związku, ale miałam doświadczenie życiowe”. Amen, Siostro.

Cały artykuł:

Share: