Marzenia o Zielonej Karcie

Coraz częściej, gdy słyszę pytania: „Ale dlaczego nie możesz zostać tam tyle, ile chcesz?”, lub: „Ale dlaczego nie znajdziesz tam sobie pracy?” biorę głęboki oddech i liczę do 10. Pora to wytłumaczyć. 

By wlecieć do Stanów Zjednoczonych musicie mieć wizę. Fakt, że dostaniecie tę turystyczną na 10 lat nie oznacza, że możecie przebywać w Stanach Zjednoczonych 10 lat. Po pół roku jesteście tam już nielegalnie. Według prawa możecie przebywać jedynie 6 miesięcy i ani dnia dłużej. W tam czasie oczywiście nie możecie pracować. Już słyszę podpowiedź: „Możesz wrócić na kilka tygodni do Polski i z powrotem polecieć do Stanów”. Niby sprytne, ale tylko teoretycznie. Jeśli przebywacie pół roku za oceanem, następnie wracacie „na chwilę” do swojego kraju, a później chcecie znowu znaleźć się na terytorium ojczyzny McDonalda to…zaczynacie wzbudzać wątpliwości urzędników USA. Zaczynają się oni zastanawiać, często słusznie, co robiliście przez te kilka miesięcy w USA i jakim cudem było Was stać na pobyt w kraju dolara przez tak długi czas. Zaczynają podejrzewać, że pracowaliście, by owe dolary dostać, a to – jak wiemy – jest nielegalne. Co oznacza, że wzbudzacie już nie tylko wątpliwości, ale i negatywne uczucia ze strony urzędników. 

Jakie są sposoby, by zostać w Stanach legalnie dłużej niż 6 miesięcy? Po pierwsze – dostać Zieloną Kartę. Jak to zrobić? Zawrzeć związek małżeński z obywatelem/obywatelką (małżeństwa gejowskie mają już w Stanach takie same prawa jak małżeństwa hetero pod tym względem). Po tym, jak nałożycie obrączki, możecie zacząć się starać o tymczasową Zieloną Kartę. W tym celu zostajecie umówieni z pracownikami z działu immigration na tzw. „interview” podczas którego pracownicy (najczęściej psychologowie) oceniają, poprzez liczne pytania, czy Wasze małżeństwo to nie jest szwindel. Czy tylko małżeństwo wchodzi w rachubę? Nie; można też próbować znaleźć pracodawcę z siedzibą firmy w USA, który zobliguje się Was zatrudnić i Was „sponsorować”, czyli udowodnić rządowi USA, że jesteś niezbędnym dla tej firmy pracownikiem. Niestety nie tak łatwo znaleźć pracodawcę, który podejmie się tego żmudnego sponsorowania (trwa to zwykle kilka lat, choć od niedawna ten proces bardzo się przyspieszył i trwa krócej). 

Można też starać się o inną kategorią wizową (zdziwilibyście się, ile tych kategorii jest), czyli np. o wizę artystyczną. To także żmudny proces (nie mówiąc o kilku tysiącach dolarów, które zmuszeni będziecie wydać na prawników), który będzie od Was wymagał zebrania wielu ważnych dokumentów. Musicie mieć bardzo silne podstawy, by starać się o takie wizy. Musicie udowodnić, że „kogoś takiego jak Wy nie ma w USA i że jesteście w stanie, swoją obecnością, przyczynić się do rozwoju tego kraju”.

Teraz rozumiecie, dlaczego te pytania rodzą frustracje, zwłaszcza jeśli Waszym największym marzeniem jest „tylko” przebywanie w miejscu,  w rytm którego bije Wasze serce, bez konieczności opuszczania go co kilka miesięcy. Ci, którzy nie doświadczyli tego uczucia, nie zrozumieją dlaczego Zielona Karta to największy przedmiot pożądania, swoisty Święty Graal, o którym marzymy każdego dnia. Z małą nadzieją, że go kiedykolwiek dostaniemy. Nie poddajemy się jednak i walczymy dalej.

Share: