Prawdziwa uczta – bajgel z serem
Wylądowaliście w NYC, uporaliście się z jetlagiem i „skoro świt” ruszacie „w miasto”. Jesteście głodni i aż podskakujecie na myśl o czekającej Was uczcie. Tak, to prawda, tu znajdziecie kuchnie z całego świata i tak – od wyboru zakręci się Wam w głowie.
Zanim rzucicie się na coś egzotycznego, jak chociażby rozsławione w Polsce sushi (na sushi, kuchnię koreańską, etiopską czy hinduską przyjdzie czas), zacznijcie od czegoś, od czego ja zawsze zaczynam swój pobyt. Od bajgla z białym serkiem (tzw. „bajgla z krim czizem”; ang.cream cheese). Krakusy go znają: wasz obwarzanek to przodek amerykańskiego bajgla (właśnie z Krakowa tu przypłynął). Amerykański kuzyn nieco różni się od polskiego, jest trochę bardziej „zbity” i odrobinę mniejszy. Możecie go już dostać w większych miastach w Polsce.
Bajgel to dla wielu nowojorczyków posiłek, bez którego trudno rozpocząć dzień. Zobaczycie go zarówno w rękach pracowników Wall Street, jak i w rękach kobiet eleganckich lub nie, jak i w dłoniach zmęczonych robotników. Dlaczego to niezbyt wyszukane „danie” robi taką furorę? Bo spełnia wszystkie najważniejsze nowojorskie kryteria: można go dostać szybko, tanio, napycha żołądek i, co najważniejsze – można go jeść w biegu.
Dostaniecie go w ulicznych budkach, w Dunkin’ Donuts i wszędzie tam, gdzie serwowane jest śniadanie. Jego cena zaczyna się od $1,50. Polecam kupić cynamonowego i poprosić o tostowanie.
Bajgle nie są tylko cynamonowe i tylko z cream cheesem. Mogą być z makiem, nasionami, może to być bajgel pumpernikel lub bajgel jagodowy. Możecie posmarować je różnymi pastami oraz wypełnić je dodatkowo np. warzywami (w tym ostatnim wypadku poproście o przekrojenie, bo zawartość może łatwo wypłynąć na wasze ubranie) Jedno pozostaje niezmiennie: bajgle najlepiej smakują z kawą.