Ponieważ globalne ocieplenie sprawiło nam niespodziankę i zafundowało gorący weekend (ponad 15 stopni w lutym), to wszyscy wyszli na ulicę. Mówiąc „wszyscy”, mam naprawdę na myśli wszystkich, włącznie ze mną. Miałam inne plany na ten weekend, ale postanowiłam nagle zrezygnować z siłowni (tak, później czułam się winna) i wysiąść w dzielnicy SoHo. Spędziłam tam trzy godziny w sobotę i trochę krótszy czas w niedzielę. Spacerowałam, przyglądałam się ludziom, popijałam kawę, matcha latte, jadłam orzeszki, sprawdzałam co w modzie piszczy i szukałam wzrokiem wszelkich przystojniaków. Jeśli chcecie się dowiedzieć, co dzieje się w modzie, to SoHo jest jedynym miejscem, by się o tym przekonać. Trudno będzie Wam je wypatrzeć w innych częściach Nowego Jorku . Już kiedyś napisałam, dwukrotnie na Just Like NY, że Nowy Jork bynajmniej nie jest stolicą mody. Możecie dostrzec tu fajnie ubranych ludzi, ciekawie wyglądających ludzi, trochę dziwaków, ale większość z nas wygląda tak samo. 

Jednego jestem pewna po tym weekendzie – z pewnością nie kupię sobie białych trampek firmy Adidas. Połowa ludzi miała je na sobie. Naprawdę…? Jest taki wybór, a wszyscy kupili ten sam model…? (Mnie tez się podobają, ale bez przesady…). Ponad rok temu kupiłam sobie czarne i… już mają dziury w podeszwach! Nie mogłam uwierzyć, że zniszczyłam moje Adidasy! Raczej dbam o posiadane przeze mnie rzeczy, więc to jedynie potwierdzenie tego, że w NY chodzi się dużo – a ja chodzę naprawdę dużo. Wszyscy Azjaci – Japończycy jak sądzę, bo oni bardzo interesują się modą i można odróżnić ich styl – noszą maxi płaszcze (jeśli tak się nazywa) i także Adidasy. Mężczyźni, jak zauważyłam, noszą także przydługie koszulki: takie, które zakrywają ich tyłki. Ważnym akcesorium są starannie dobrane okulary przeciwsłoneczne bardzo dobrej marki. No i oczywiście kurtki skórzane, które przebijają tylko modne teraz kurtki bomberki, które są wszędzie (zarówno na ludziach jak i w sklepach; każda marka ma je w swojej kolekcji).  

Zauważyłam też, że są trzy rodzaje ludzi . Pierwsza grupa to ci, którym się wydaje, że są na wybiegu mody i zakładają na siebie najlepsze (albo najnowsze) ciuchy i przechadzają się tam i z powrotem. Druga grupa to ta, o której już wspominałam na Just Like NY – ci, którzy właśnie wyszli z siłowni (i wyglądają świetnie, nota bene). Albo wstępują do kawiarni po kawę lub matcha latte, albo od razu idą na zakupy. Tu ludzie nie stroją się, gdy idą na zakupy; mają to w nosie, więc zobaczycie dziewczyny idące w legginsach targające na plecach zakupy z Coach’a. Trzecia grupa to ci, którzy udają, że im nie zależy. To piękne dziewczyny, które nie noszą makijażu, zakładają niebieskie jeansy i oczywiście trampki; faceci zaś mają jakieś sportowe ubranie i wyglądają jakby dopiero co wytoczuli się z pościeli. Ci ludzie zwykle mają najwięcej pieniędzy. 

Bardzo lubię przebywać na SoHo. To trochę inny świat, ale sprawia mi radość. Widzę się tam, za jakieś trzy lata. Co wcale nie oznacza, że chcę kupować buty za $1500 lub robić zakupy w Chanel – to w ogóle nie jest mój cel. Ale chcę mieć MOŻLIWOŚĆ zrobienia tam zakupów, jeśli będę miała taką ochotę. Dajcie mi trzy lata 

Share: